Chyba nikt się nie spodziewał takiego przebiegu negocjacji w sprawie rozporządzenia metanowego w Parlamencie Europejskim. Upadła skrajnie niekorzystna dla Polski propozycja Zielonych, choć wielu komentatorów dawało tej opcji największe szanse. Osiągnięto kompromis, który pozwala z optymizmem patrzeć na przyszłość polskiego górnictwa.
Posiedzenie europosłów zaangażowanych w projekt rozporządzenia metanowego miało być przełomowe i faktycznie takie było. Trwało prawie cały dzień, w czterech turach negocjacji. Jutta Paulus z Niemiec, sprawozdawczyni rozporządzenia i przedstawicielka frakcji Zielonych położyła na stół propozycję wyjściową Komisji Europejskiej. Przypomnijmy, że Bruksela chce, aby dopuszczalny próg emisyjny w kopalniach wynosił pół tony metanu na tysiąc ton wydobytego węgla. Dla polskiego górnictwa oznaczałoby to katastrofę, ponieważ nie mamy technologicznych możliwości, aby dostosować się do tak absurdalnie wyśrubowanych norm. W efekcie większość kopalń w 2027 roku zostałaby zlikwidowana. Wbrew początkowym obawom, ta propozycja upadła.
Osiągnięto kompromis dopuszczający emisję pięciu ton metanu, czyli dziesięć razy więcej, niż domagała się Komisja Europejska i część frakcji w europarlamencie.
Ten limit i tak jest wyśrubowany jak na obecne możliwości technologiczne polskich kopalń, ale porozumienie zawiera cały szereg korzystnych dla nas, szczegółowych rozwiązań. Pozwalają one z optymizmem spojrzeć na niezakłóconą realizację umowy społecznej między rządem a stroną społeczną, regulującą funkcjonowanie kopalń do 2049 roku.
Przede wszystkim limit pięciu ton nie dotyczy pojedynczej kopalni, ale całego operatora, czyli podmiotu gospodarczego jak Polska Grupa Górnicza.
W skład PGG wchodzi wiele kopalń. Jedne są niemetanowe, a w innych emisja tego gazu jest bardzo wysoka. Limit 5 ton będzie wartością średnią. Kolejną korzyścią jest system sankcji za przekraczanie normy emisji. Ludzie związani z branżą górniczą na Śląsku obawiali się, że Unia Europejska narzuci ogromne kary. Przyjęte wczoraj porozumienie rekomenduje inne rozwiązania. Zamiast kar będą opłaty, ale egzekwowane przez polski rząd. Oznacza to, że te pieniądze i tak wrócą do spółek górniczych, ale z konkretnym przeznaczeniem na inwestycje związane z utylizacją i gospodarczym wykorzystaniem metanu z powietrza wentylacyjnego.
19 kwietnia był dobrym dniem dla polskiego górnictwa, ale warto pamiętać, że ten sukces nie przyszedł sam. Przez ostatnie miesiące szukaliśmy w Parlamencie Europejskim szerokiego poparcia dla kompromisu w sprawie metanu. Udało nam się przekonać wielu wpływowych europosłów, jak choćby Jensa Geiera, niemieckiego kontrsprawozdawcę z ramienia Grupy Socjalistów i Demokratów, że proponowane przez Brukselę przepisy nie mają nic wspólnego z unijna solidarnością, odpowiedzialnością i troską o gospodarkę. Trzeba też podkreślić odpowiedzialną postawę polskich europosłów z grup Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, Europejskiej Partii Ludowej oraz Socjalistów i Demokratów.
Nie zapominajmy przy tym, że to jeszcze nie koniec drogi.
Przed nami są głosowania w Parlamencie Europejskim. Kolejnym etapem będą negocjacje międzyinstytucjonalne, tzw. Trilog. Tylko wtedy, gdy wszystkie trzy strony (Komisja, Parlament i Rada), ustalą wspólny tekst, proces zostanie zakończony. Może to zająć kolejnych, kilka miesięcy. Jeśli po drodze nic się nie zmieni – a wiele na to wskazuje – kopalniom przestanie grozić szybka i niekontrolowana likwidacja. Nawet jeśli znajdą się krytycy zawartego wczoraj porozumienia, to warto wiedzieć, że to był bardzo trudny kompromis. Patrząc na lewicowo-zieloną większość w Parlamencie Europejskim uzyskaliśmy o wiele więcej, niż mogliśmy się spodziewać.
Izabela Kloc,
poseł do Parlamentu Europejskiego,
kontrsprawozdawca projektu
rozporządzenia metanowego z ramienia EKR
w komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii.