Europejska polityka klimatyczna budzi coraz więcej wątpliwości. Głosy sceptycyzmu, a raczej realizmu pojawiają się także w Wielkiej Brytanii. Dojście do neutralności klimatycznej może kosztować ten kraj nawet półtora biliona funtów. Eksperci sprzeciwiają się nie tylko skali wydatków, ale także planistycznej gigantomanii rodem z czasów Związku Radzieckiego.
Przy okazji trwającego w Wielkiej Brytanii światowego szczytu klimatycznego, w tamtejszych mediach pojawiło się sporo publikacji dotyczących wewnętrznych problemów związanych z transformacją energetyczną. Niezależny brytyjski Komitet ds. Zmian Klimatu oszacował, że koszt osiągnięcia zerowej emisji dwutlenku węgla wyniesie ponad 1,4 biliona funtów do 2050 r. Średnio po 50 miliardów każdego roku. Na statystyczne gospodarstwo domowe przypada po 1700 funtów rocznie, a do tego 3000 funtów wynikające z podwyżek podatków. Mówimy o obciążeniach, jakie czekają piątą gospodarkę świata. A co ze słabiej rozwiniętymi regionami Europy Wschodniej lub Południowej, wymagającymi znacznie głębszej transformacji? W tym gronie jest też Polska, która notuje znakomite parametry wzrostu gospodarczego, ale jednocześnie jest w największym stopniu uzależniona od energetyki surowcowej.
Brytyjskich ekspertów niepokoi nie tylko skala obciążeń finansowych, ale także sam fakt, że wolnorynkową, kapitalistyczną gospodarkę usiłuje się wtłoczyć w ramy planistycznej gigantomanii, typowej dla krajów komunistycznych.
Jednym z powodów upadku Związku Radzieckiego i całego bloku wschodniego okazała się ekonomiczna niewydolność. To było nie tylko ideowe zwycięstwo zachodniej demokracji nad czerwoną dyktaturą. Wolny rynek okazał się też lepszy od gospodarki planowej. Teraz, za sprawą polityki klimatycznej, sięgamy po wzorce, które się nie sprawdziły, a Europę wschodnią na długie dekady wpędziły w cywilizacyjny regres. Planowanie gospodarki na 30 lat do przodu i angażowanie do tego tak ogromnych środków, jest pomysłem złym i ryzykownym. Mogłoby się udać tylko pod warunkiem, że ominą nas klęski żywiołowe, pandemie, kryzysy energetyczne, zagrożenia militarne ze strony państw zbójeckich i wiele innych „zakłóceń”. Niestety takiej gwarancji nie mamy, a doświadczenia ostatniego czasu każą przypuszczać, że może być coraz gorzej.
Mimo tego Europa zachowuje się tak, jakby założono jej zielone klapki na oczach. Prawie cały wysiłek społeczny i gospodarczy ma zostać przekierowany na jeden cel – osiągnięcie neutralności klimatycznej.
Brytyjscy eksperci całkiem słusznie obawiają się, że Zachód traci przez to swoje dotychczasowe, największe atuty: elastyczną gospodarkę i społeczną odporność na zagrożenia.
Starożytne cywilizacje Bliskiego Wschodu przeznaczały ogromną część zasobów na ekstrawaganckie, gigantyczne pomniki. Obyśmy nie poszli tą drogą. Oby Zielony Ład nie stał się największym w dziejach pomnikiem przyrody. Wielu ekologów zapowiada, że dni ostateczne rozpoczną się na ziemi kiedy temperatura planety wzrośnie o dwa stopnie. Można sobie wyobrazić wcześniejszy początek apokalipsy, kiedy z powodu polityki klimatycznej cofniemy się w rozwoju, a Europa na kolejne dziesięciolecia pogrąży się w biedzie i chaosie.
Izabela Kloc,
poseł do Parlamentu Europejskiego.