Do osiągnięcia celów polityki klimatycznej nie prowadzi – jak nam się wmawia – tylko jedna droga. W Porozumieniu Paryskim zapisano wprost, że temu procesowi towarzyszy swoboda wyboru oraz maksymalne wykorzystanie własnych zasobów. Niepokojące sygnały o brakach ciągłości dostaw energii w różnych częściach świata utwierdzają nas tylko w przekonaniu, że warto równolegle inwestować w węglowe technologie bezemisyjne, które zapewnią energię w momencie klęski dzisiejszej polityki klimatycznej. Najwyższa pora, aby wrócić do idei Europejskiego Centrum Technologii Bezemisyjnych.
Statystyczny Europejczyk, karmiony ideologiczną i agresywną propagandą, jest przekonany, że jedyna droga transformacji energetycznej musi prowadzić przez energetykę odnawialną. To nieprawda, a raczej dezinformacja. Zieloną energię można produkować nie tylko z wiatru i słońca, ale także z węgla. Czyste, bezemisyjne technologie spalania lub zgazowania tego surowca są znane od lat. Zaawansowane prace prowadzone są zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i najbardziej rozwiniętych krajach Azji, ale nie tylko tam. Kilka lat temu rozważano pomysł powołania Europejskiego Centrum Technologii Bezemisyjnych. Pomysł ten popierała Komisja Europejska, a szczególnie były nim zainteresowane Niemcy. Projektu jednak nie zrealizowano, a lewicowa większość w unijnych instytucjach weszła w buty ekologicznych radykałów i narzuciła kurs na skrajnie zideologizowany Zielony Ład. Węgiel obarczono winą za zmiany klimatyczne i – łamiąc zasady traktatowe – spisano na straty odcinając od źródeł unijnego dofinansowania. Oznacza to zahamowanie badań nad technologiami, które mogłyby zapewnić Europie energię w sytuacji załamania się programu Zielonego Ładu i wystąpienia blackoutu.
Ostatnie miesiące powinny nam dać dużo do myślenia.
Czarna seria rozpoczęła się w listopadzie ubiegłego roku we Francji, kiedy na skutek bezwietrznej pogody i wyłączenia dużego reaktora atomowego, pojawiły się problemy z dostawami prądu. Sytuację uratowało awaryjne uruchomienie węglowych bloków energetycznych. Atak zimy rozłożył na łopatki także energetykę w Hiszpanii. Zawiodły odnawialne źródła energii, a prąd zapewniły żelazne rezerwy gazu ziemnego. Do największej awarii, która dotknęła kilka krajów, doszło na początku stycznia. Najbliżej blackoutu była Austria. Katastrofy uniknięto tylko dzięki importowi energii z atomowych i węglowych elektrowni pracujących w krajach ościennych. Najbardziej spektakularną porażkę poniosła jednak Szwecja. Kraj z absolutnej awangardy Zielonego Ładu został zmuszony do awaryjnych zakupów „brudnej” energii wyprodukowanej w Polsce. Apel szwedzkiej telewizji o niekorzystanie w zimie z energochłonnych odkurzaczy stał się ulubionym tematem internetowych żartów. Sęk w tym, że to nie jest śmieszne.
Takie zdarzenia pokazują, że nie w pełni dyspozycyjna energia z OZE może kiedyś doprowadzić do blackoutu, a wtedy niemożność skorzystania z odkurzacza będzie naszym najmniejszym zmartwieniem.
Fani serialu „Plemiona Europy” zapewne pamiętają, czym był „czarny grudzień”. W tej ponurej, niemieckiej wizji przyszłości, upadek cywilizacji zaczął się od wielkiego blackoutu pod koniec 2029 roku. Sam film można różnie oceniać, ale pojawienie się w kulturze masowej takich wątków jest znakiem współczesnych obaw i lęków. Unia Europejska powinna wyciągnąć lekcje z ostatnich miesięcy. Biorąc pod uwagę wciąż słabą skuteczność polityki klimatycznej oraz realne zagrożenie blackoutem należy wrócić do prac naukowo-badawczych nad technologiami bezemisyjnymi. To jedyna rezerwa na wypadek zerwania ciągłości dostaw energii. Równocześnie rządy państw członkowskich powinny podjąć działania, które będą w stanie zapobiec lub ograniczyć skutki przerwania dostaw energii.
Nadszedł czas, aby ponownie pochylić się nad pomysłem powołania Europejskiego Centrum Technologii Bezemisyjnych.
Kilka lat temu się nie udało. Teraz jest szansa, ponieważ w czasie pandemii i kryzysu gospodarczego rośnie zainteresowanie technologiami zdolnymi do generowania czystej i w pełni dyspozycyjnej energii. Naturalnym liderem takiego projektu powinna być Polska. Jesteśmy w Unii Europejskiej krajem o silnie nawęglonej gospodarce, najbardziej obciążonej ekonomicznymi i społecznymi kosztami transformacji energetycznej. Mamy za dużo do stracenia, aby nie szukać alternatywy dla energetyki odnawialnej.
Uruchomienie takiej placówki wymaga dobrego przygotowania.
Na początek należy przejrzeć regulacje prawne obowiązujące w Polsce i Unii Europejskiej, a dotyczące wdrażania, wsparcia i finansowania czystych technologii węglowych. Analiza taka obejmowałaby, m.in. zagadnienia prawne z zakresu pomocy publicznej, środowiska, własności intelektualnej i patentowej, obciążeń podatkowych. Należy też zidentyfikować grupy interesu, w strukturach Unii Europejskiej oraz Polsce, zainteresowane utworzeniem takiego ośrodka w naszym kraju. Faza wstępna powinna być uzupełniona o przegląd czystych technologii węglowych z uwzględnieniem stopnia zaawansowania prac, poziomu ich wdrożenia, dotychczasowych doświadczeń rynkowych, a także możliwości dalszego rozwoju.
Nie podlega żadnej wątpliwości, ze takie Centrum powinno być zlokalizowane na Górnym Śląsku.
To region z imponującą liczbą instytucji badawczych i naukowych, zajmujących się szeroko pojętym wykorzystaniem węgla. Najwyższy czas na połączenie organizacyjnego i intelektualnego potencjału tych placówek. Stwórzmy na Śląsku „dream team” czystych technologii. Lepszej okazji nie będzie. Dodatkowe możliwości stwarza sytuacja w naszym kraju. Premier Mateusz Morawiecki lada moment ogłosi „Nowy Polski Ład” i nie jest tajemnicą, że w tym gigantycznym planie gospodarczego ożywienia znaczne środki zostaną przeznaczone na transformację energetyczną. Nałożą się na to projekty realizowane w ramach rządowego Programu dla Śląska, a także inwestycje finansowane ze środków Unii Europejskiej w ramach kryzysowego pakietu „Next Generation”. Takiej kumulacji już nigdy nie będzie. Europejskie Centrum Technologii Bezemisyjnych może stworzyć wartość dodaną, wyrosłą na śląskim potencjale naukowo-badawczym, polskiej determinacji w dążeniu do sprawiedliwej transformacji energetycznej oraz konieczności zwiększenia skuteczności unijnej polityki klimatycznej.
Izabela Kloc,
poseł do Parlamentu Europejskiego,
członek komisji
Przemysłu, Badań Naukowych i Energii.