„Załatwili” węgiel, teraz chcą „załatwić” gaz

Prezesi kilkudziesięciu polskich spółek gazowych zaapelowali do unijnych instytucji, aby nie wykluczać „błękitnego paliwa” z transformacji energetycznej. Polscy europarlamentarzyści powinni udzielić im silnego, politycznego wsparcia.

 

W unijnej gospodarce wolny rynek powoli zaczyna być wypierany przez system nakazowo-rozdzielczy. Opierały się na nim kraje komunistyczne. Rozwój gospodarki budowano na planach pięcioletnich, z wyznaczonymi normami popytowymi i podażowymi. Unia Europejska używa bardziej wyrafinowanych narzędzi do sterowania gospodarką. Należy do nich taksonomia. To słowo budzi trwogę wśród przedsiębiorców, ale jest niezwykle modne na unijnych salonach. Najprościej rzecz ujmując chodzi o klasyfikowanie i ocenę inwestycji pod kątem ich zgodności z polityką klimatyczną Unii Europejskiej. To także miara środowiskowej szkodliwości poszczególnych surowców.

 

Dzięki taksonomii Bruksela będzie wiedziała, ile i jakie inwestycje ściąć z listy unijnego dofinansowania.

 

W energetyce oznacza to absolutny priorytet dla odnawialnych źródeł energii kosztem innych surowców, w tym także gazu o węglu już nie wspominając.  W sprawie taksonomii trwają obecnie prace nad tzw. aktami delegowanymi, które są najsilniejszym narzędziem legislacyjnym w rękach Brukseli. Od tego zależeć będzie los polskiego sektora gazowego. Na świecie ten surowiec ma się całkiem dobrze. W skali globalnej konsumpcja energii z gazu rośnie mniej więcej w takim samym tempie co ze źródeł odnawialnych. Rynek gazu wykorzystuje coraz to nowsze technologie, dotyczące wydobycia i transportu. Dobrym przykładem tego trendu jest Polska.

 

Dzięki gazoportowi w Świnoujściu i dostawom z USA, staliśmy się poważnym graczem na europejskim rynku tego surowca.

 

Naszą pozycję wzmocni uruchomienie gazociągu Baltic Pipe. To strategiczny ruch otwierający nowy korytarz dostaw na europejski rynek i jeden z najciekawszych i najambitniejszych projektów ostatnich lat. Nie tylko zwiększy bezpieczeństwo energetyczne Europy Środkowo-Wschodniej, ale przyczyni się także do osiągnięcia unijnych celów klimatycznych. Emisja dwutlenku węgla spadnie o 70 mln ton rocznie. Błękitne paliwo z tego gazociągu zastąpi w systemach grzewczych węgiel, drewno i olej. Pozwoli to zmniejszyć emisję szkodliwych cząsteczek o 54% i ocalić życie 25 tys. osób rocznie.

 

Niestety, wielu polityków w Unii Europejskiej odrzuca takie argumenty.

 

Dla nich gaz, podobnie jak węgiel, jest paliwem kopalnym i z definicji powinien być wykluczony z możliwości unijnego dofinansowania. Dla Polski jest to scenariusz nie do przyjęcia. W naszej sytuacji gaz jest jedynym surowcem, który umożliwi w miarę bezbolesną transformację energetyczną i stopniowe odchodzenie od węgla.

Prezesi 37 polskich spółek gazowych oraz 10 branżowych stowarzyszeń skierowali list do Ursuli von der Leyen i innych unijnych notabli. Pismo zawiera wiele technicznych odniesień, ale ich sens sprowadza się do jednego – apelu o uznaniu gazu za ważny surowiec przejściowy w procesie transformacji energetycznej.

– Dekady inwestycji uczyniły gaz i jego infrastrukturę aktywami strategicznymi dla systemu energetycznego Unii Europejskiej zapewniając mu bezpieczeństwo, stabilność i przystępność. Gaz będzie nadal odgrywać kluczową rolę i pomoże sprostać wyzwaniu, jakim jest osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. przy jednoczesnym zachowaniu konkurencyjności Europy – napisali liderzy polskiej branży gazowniczej.

Polscy europarlamentarzyści, bez względu na ideowe opcje, powinni udzielić tym staraniom mocnego, politycznego poparcia. Walcząc o gaz walczymy o niskoemisyjną i tanią energię dla przemysłu i naszych gospodarstw domowych.

Izabela Kloc,
poseł do Parlamentu Europejskiego,
członek komisji
Przemysłu, Badań Naukowych i Energii.