Obrońmy Europę przed głupotą i politycznym cwaniactwem

Kilkudziesięciu liberalnych, zielonych i lewicowych europosłów przygotowało kuriozalny apel w „obronie Europy przed autorytarnymi ekscesami”. Chodzi – jakże by inaczej – o wybory w Polsce. Mamy pandemię i światowy kryzys, ale częś polityków największe zagrożenie upatruje w… Poczcie Polskiej. Jest to śmieszne i straszne, ale dobrze oddaje atmosferę absurdu, w jakim pogrąża się Unia Europejska.

Apel opatrzono spiskowym tytułem: „prawdziwe oblicze populistów”. Autorzy „ujawniają”, że lider Prawa i Sprawiedliwości dokonał zamachu w polskim Parlamencie, a uczynił to za pomocą poczty, która ma współorganizować korespondencyjne wybory prezydenckie.

Ostatnio jesteśmy świadkami wielu medialno-politycznych akcji bezpardonowo i bezpodstawnie atakujących Polskę.

 

Na tym tle apel grupy europosłów wyróżnia się wyjątkowym poziomem absurdu i kompletnym brakiem wyczucia sytuacji.

 

Czyżby zapomnieli, w jakim punkcie historii jesteśmy? Cały świat, a zwłaszcza Unia Europejska przeżywa nieprawdopodobną wręcz kumulację problemów. Niedawno martwiliśmy się brexitem i jego negatywnym wpływem na unijną gospodarkę. Wielu ekspertów już wtedy załamywało ręce, ale – jak się okazało – było to jedynie preludium czarnej serii zgotowanej przez koronawirusa. Z powodu gigantycznego kryzysu i poczucia zdrady ze strony Brukseli, we Włoszech gwałtownie rośnie liczba zwolenników wyjścia z Unii Europejskiej. Nawet jeśli nie chcą tego politycy, italoexit może wymusić ulica. To byłby początek końca Unii Europejskiej, jaką znamy i jakiej chcemy. Obecne przesilenie rozwiązało cały worek unijnych słabości, a wśród nich szczególnie dokuczliwy jest brak przywództwa.

 

W Brukseli nie ma liderów, elit ani nawet idei, które w trudnych czasach mogłyby zjednoczyć Europejczyków i nada właściwe znaczenie słowu wspólnota.

 

Unijnym spoiwem nie stanie się Europejski Zielony Ład, rodzący zbyt wiele sprzeczności, obaw i niechęci ze względu na skrajny i ideologiczny charakter. To tylko część kłopotów. Wewnętrznie rozbita Unia Europejska musi znaleźć pomysł, siłę i odwagę, aby uchronić się przed zepchnięciem na margines światowej gospodarki oraz polityki. Globalne wychodzenie z kryzysu może być bolesne i niebezpieczne. Swoją pozycję chcą umocni Chiny, a Stany Zjednoczone nie zrezygnują z roli supermocarstwa, dopóki mają najsilniejszą armię świata. W dodatku oba państwa są na kursie kolizyjnym. Niepokojące sygnały płyną też z Rosji. Oparta na surowcach gospodarka upada, a zmęczone koronawirusem społeczeństwo zaczyna tracić zaufanie do Putina. Zmiana władzy na Kremlu byłaby pożądana, ale w obecnym chaosie do głosu mogą dojść siły, o których istnieniu wolelibyśmy zapomnieć.

 

Jednym słowem świat robi się coraz bardziej nieobliczalny, a wiara, że Europa stanie się zieloną oazą spokoju jest utopijną mrzonką.

 

Niestety część unijnych elit udaje, że nic się nie dzieje i szuka tematów zastępczych. Apel czerwono-zielonych europosłów jest tego klinicznym przykładem. Pomińmy oczywisty fakt, że europejskie instytucje nie mają nic do gadania w sprawie wyborów prezydenckich, bo to należy do kompetencji państw narodowych. Zdumiewające, oburzające i żenujące jest coś innego. Nawet w tak trudnych czasach liberałowie, socjaliści i zieloni próbują coś ugrać na ideologicznym podwórku. Robią to w stylu manifestów międzynarodówki komunistycznej sprzed stu lat. Piszą w swoim apelu: „W ostatnich latach w naszych miastach, w naszych regionach, aż po szczyt państwa, reżimy populistyczne doszły do władzy z obietnicami budzącymi wielką nadzieję wielu ludzi”.

Można się z tego pośmiać, ale lekceważyć nie wolno. Lewicowo-liberalno-ekologiczne poglądy, moda i styl bycia nabierają coraz większego znaczenia w Unii Europejskiej. Koronawirus nie zahamował tego marszu, lecz dał jego wyznawcom nadzieję na przyspieszenie. Apel kilkudziesięciu europosłów nie bez powodu atakuje państwa najwierniejsze tradycyjnym unijnym wartościom zawartym w „piątce” Roberta Schumana: chrześcijaństwu, wolności, solidarności, różnorodności i patriotyzmowi. Polsce oberwało się za plan korespondencyjnych wyborów, a Węgry skrytykowano za przepisy stanu wyjątkowego wprowadzone, aby skuteczniej walczyć z koronawirusem. W porównaniu z ogromem problemów i wyzwań, z jakimi mierzy się teraz świat, obie sytuacje mają jedynie techniczne znaczenie dla obu państw. Trafiły jednak na podatny grunt i stały się orężem w ideologicznej walce o dominację w Unii Europejskiej.

Polityczne środowiska autorów apelu mają swoją fundamentalną „trójkę”: ekologię podniesioną do rangi ideologii, politykę otwartych drzwi dla uchodźców oraz afirmację mniejszości seksualnych, za którą kryje się szerszy atak na instytucję rodziny.

 

Należy wreszcie zapytać, o co naprawdę chodzi w tej zabawie z pisaniem manifestów?

 

O moralną wyższość „trójki” nad „piątką”? Polityczna rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, choć jednocześnie przewidywalna. Autorzy apelu wzywają Komisję Europejską „do wykorzystania wszystkich narzędzi prawa europejskiego w celu pociągnięcia do odpowiedzialności państw członkowskich, które odstępują od praktyk demokratycznych, oraz do zastosowania wobec nich sankcji przewidzianych w traktatach”. Czyli wiadomo już, że chodzi o kasę. O przekierowanie w inne ręce unijnych środków należnych Polsce i Węgrom. Apel zaczyna się od słów „prawdziwe oblicze populistów”, choć ducha tego tekstu bardziej oddaje hasło: „prawdziwe oblicze lewaków, zielonych i liberałów”.

Izabela Kloc (PiS),
poseł do Parlamentu Europejskiego