Manfred Weber jest liderem Europejskiej Partii Ludowej i najważniejszym, niemieckim europosłem. W wywiadzie dla Financial Times podzielił się refleksjami na temat paktu imigracyjnego. Dobrze, że powiedział w końcu prawdę, choć przyzwoitych ludzi jego słowa mogą szokować.
W wywiadzie Webber przekonuje, że należy dołożyć większych starań, aby ograniczyć imigrację. Jest to jak najbardziej słuszny postulat podnoszony od lat przez Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Niekontrolowana imigracja obciąża system opieki społecznej państw członkowskich Unii Europejskiej.
Są też poważniejsze zagrożenia.
W wielomilionowej fali z Azji i Afryki jest wielu zradykalizowanych wyznawców Islamu, a także zwykłych bandytów siejących strach, terror i antysemityzm na ulicach europejskich miast. Napływ obcych kulturowo przybyszów, może też na trwale zburzyć strukturę demograficzną naszego kontynentu, a za tym pójdą zmiany polityczne, gospodarcze i kulturowe. To są bardzo poważne obawy i Bruksela powinna wreszcie zwołać okrągły stół w sprawie, która – obok możliwości konfliktu z Rosją – jest największym zagrożeniem, mogącym doprowadzić nawet do upadku Unii Europejskiej. Czy takich argumentów używa w wywiadzie Manfred Weber? W żadnym wypadku.
Ten serdeczny przyjaciel Donalda Tuska i zadeklarowany wróg Prawa i Sprawiedliwości, mówi wprost: boimy się, że negatywne skutki imigracji wykorzystają partie prawicowe, które mogą nam odebrać władzę.
Więc tylko o to chodzi? O strach przed utratą władzy, wpływów i pieniędzy. Przez lata Weber i jemu podobni ściągali masowo imigrantów, bo liczyli, że to jest sposób na zniszczenie europejskiej prawicy. Plan było prosty. Miliony, a z czasem dziesiątki milionów obcych kulturowo ludzi miało zatomizować rdzennych Europejczyków, pozbawić ich tożsamości oraz religijnych korzeni. Kiedy Angela Merkel uruchomiła w 2015 roku „willkommen politic” nie chodziło o pomaganie ludziom lecz o zniszczenie struktury Unii Europejskiej opartej na państwach narodowych i tradycyjnych rodzinach. Ten plan się nie powiódł.
Ofiarą tego eksperymentu padli nie tylko Europejczycy, ale także sami imigranci, którzy utkwili w egzystencjalnej próżni.
Ich los jest jednak dla Webera i spółki obojętny, chyba że może pomóc w walce z europejską prawicą. I stąd ta nagła zmiana narracji. Imigracyjna fala nie zmiotła, a wręcz odwrotnie, wzmocniła europejską prawicę. Ten trend wyczuł Weber i nagle chce przykręcić śrubę przybyszom, aby powstrzymać rosnące poparcie dla konserwatystów. Problem nielegalnej imigracji trzeba jak najszybciej rozwiązać, ale nie można tego powierzać takim ludziom jak lider Europejskiej Partii Ludowej, bo to jest droga do ludzkich nieszczęść i humanitarnej katastrofy.
Izabela Kloc,
poseł do Parlamentu Europejskiego