Komu przeszkadza metanowy kompromis?

Każdy może mieć własne zdanie na temat metanowego kompromisu, jaki osiągnięto w ubiegłym tygodniu w Parlamencie Europejskim. Nikt jednak – nawet Bogusław Ziętek, przewodniczący Sierpnia 80 – nie powinien budować i upowszechniać swojej opinii na bazie błędnych informacji. To nie służy Polsce, a zwłaszcza górnictwu na Śląsku.

 

Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu odbyło się ostatnie spotkanie europosłów zaangażowanych w projekt rozporządzenia metanowego. To nie były łatwe rozmowy. Jutta Paulus z Niemiec, sprawozdawczyni rozporządzenia i wpływowa przedstawicielka frakcji Zielonych położyła na stół propozycję, aby dopuszczalny próg emisyjny wynosił 0,5 tony metanu na 1000 ton wydobytego węgla – liczony dla poszczególnych kopalń. Dla polskiego górnictwa oznaczałoby to katastrofę, ponieważ nie mamy technologicznych możliwości, aby dostosować się do tak wyśrubowanych norm.

Udało się jednak osiągnąć kompromis dopuszczający emisję 5 ton metanu, czyli dziesięć razy więcej, niż jeszcze niedawno domagała się większość frakcji w europarlamencie.

Na dodatek wskaźnik ten ma być liczony dla operatora, czyli podmiot gospodarczy jak np. Polska Grupa Górnicza, co daje dość szerokie pole manewru dla naszych spółek. Co ważne, udało się też wprowadzić zapis umożliwiający zainteresowanym państwom członkowskim zamianę nakładanych kar na system opłat za emisję. W efekcie pieniądze wrócą do operatorów na realizację projektów obniżających emisję metanu.

Dla obserwatorów i komentatorów unijnej polityki taki obrót sprawy był zaskakujący.

Znając układ sił w Parlamencie Europejskim i dominującą pozycję lewicowo-zielonego skrzydła, można się było spodziewać, że także metan padnie ofiarą ekoradykałów. Dzięki odpowiedzialnej postawie polskich europosłów i nieoczekiwanemu wsparciu ze strony socjalistów udało się jednak wynegocjować porozumienie, które jest trudne dla naszego górnictwa i będzie wymagało odpowiednich prac modernizacyjnych, ale nie oznacza dla niego wyroku śmierci.

Mimo tego, w Polsce znaleźli się też krytycy „metanowego” kompromisu.

Na przykład Bogusław Ziętek, przewodniczący Sierpnia 80, na łamach portalu wnp.pl, powtórzył powielaną w mediach narrację, że 5 ton nie jest żadnym sukcesem, ponieważ taki limit został już dawno uzgodniony. Zakładam, że to nie jest zła wola przewodniczącego, ale po prostu błędna interpretacja. Wyjaśnijmy sytuację wokół metanu najprościej jak się da. Końcową treść rozporządzenia poznamy za kilka miesięcy. Trudno powiedzieć kiedy konkretnie, ponieważ zależy to od wielu czynników politycznych. Treść zostanie uzgodniona w wyniku tzw. Trilogu, czyli negocjacji między unijnymi instytucjami: Parlamentem i Radą przy mediacji Komisji.

Jak wygląda sytuacja wyjściowa?

Na razie znamy stanowisko dwóch instytucji. Jak zawsze radykalna Komisja Europejska domaga się, aby limit emisji metanu wynosił 0,5 tony na 1000 ton wydobytego węgla. Inaczej wygląda sprawa w Radzie. Dzięki skutecznym zabiegom Polski udało się przeforsować limit 5 ton, liczonych dla operatora. Warto przy tym pamiętać, że na forum europejskim jesteśmy w tej sprawie praktycznie sami. Polska nie ma sojuszników, ponieważ na węglu nikomu nie zależy – pozostałe państwa do momentu wejścia w życie przepisów będą miały już kopalnie zamknięte, bądź będą miały tylko kopalnie odkrywkowe, a one tylko w bardzo ograniczonym stopniu są dotknięte tym rozporządzeniem.

Nie znamy stanowiska Parlamentu Europejskiego, ponieważ nie odbyły się jeszcze głosowania, ani w komisjach ITRE/ENVI ani podczas posiedzenia plenarnego.

Przyjęte w ubiegłym tygodniu stanowisko sprawozdawców rozporządzenia nie jest ostateczną decyzją, ale tylko swego rodzaju rekomendacją do głosowania. Pamiętajmy, że wpływowa sprawozdawczyni Jutta Paulus jest zwolenniczką twardego kursu wyznaczonego przez Komisję Europejską. Nie tylko my – obrońcy polskich interesów – prowadzimy wśród europosłów mniej lub bardziej poufne rozmowy. Tamta strona, czyli ekoradykałowie też naciskają i lobbują, bo są w stanie poświęcić sektor górnictwa, aby zrealizować swoje klimatyczne plany. Sytuacja jest więc trudna. W instytucjach unijnych bardzo uważnie są monitorowane wypowiedzi i komentarze, pojawiające się w Polsce. Im więcej będzie u nas głosów krytycznych na temat metanowego kompromisu, tym zaczniemy tracić sojuszników w Parlamencie Europejskim i wzrośnie prawdopodobieństwo, że rozporządzenie zostanie przyjęte w radykalnej, niekorzystnej dla śląskiego górnictwa wersji.

Izabela Kloc,
poseł do Parlamentu Europejskiego,
kontrsprawozdawca projektu
rozporządzenia metanowego z ramienia EKR
w komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii.