Kilka dni temu media obiegła informacja o postawieniu zarzutów dwóm mężczyznom, którzy podszyli się pode mnie w internecie. Dziennikarze skupili się na skuteczności policji i tożsamości domniemanych sprawców. Chcę Państwu opowiedzieć, jak ta historia wygląda od strony ofiary.
Śląską policja pochwaliła się swoim sukcesem na stronie internetowej. Od razu rozdzwoniły się telefony od dziennikarzy z prośbą o komentarz. W jednej z gazet zamieszczono moją wypowiedź: „Mam nadzieję, że jeśli proces potwierdzi winę tych osób, sąd potraktuje je z całą surowością”.
Dziennikarz być może chciał mi dorobić wizerunek mściwej osoby i obciął drugą część komentarza. Całość brzmiała tak: „Mam nadzieję, że jeśli proces potwierdzi winę tych osób, sąd potraktuje je z całą surowością. Nie chodzi tylko o mnie, ale o niebezpieczny proceder, który staje się coraz powszechniejszy w miarę rozwoju mediów społecznościowych”.
Nie jestem mściwa. Jeśli sąd potwierdzi winę, mogę wybaczyć sprawcom. Chcę tylko wiedzieć: dlaczego?
Wydarzyło się to ponad rok temu. Akurat trwała medialna burza wokół Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Razem ze współpracownikami siedzieliśmy w moim mikołowskim biurze, kiedy dostałam SMS od znajomego: „Iza. Przykro mi to pisać, ale rozczarowałem się co do ciebie”.
Zanim zdążyłam odpisać zadzwonił telefon od innej osoby.
– Po tym wszystkim, co zrobiłaś dla Śląska, wypisujesz takie rzeczy?
– O co ci chodzi? – pytałam skonsternowana.
– Jeszcze się pytasz? – rozmówca nie dał mi dokończyć i przerwał połączenie.
Potrzeba było jeszcze kilku SMS-ów i telefonów, zanim się zorientowaliśmy, że „moje” konto na Facebooku żyje własnym życiem. Większość wpisów dotyczyła sytuacji w Jastrzębskiej Spółce Węglowej.
Mogłam się tylko bezsilnie przyglądać komentarzom, które stały w absolutnej sprzeczności z tym, co robię i myślę.
A ta sprawa była dla mnie ważna. Należałam do grupy europosłów, którzy z sukcesem walczyli o wpisanie węgla koksowego na listę surowców strategicznych dla Unii Europejskiej. Jego największym producentem w Europie jest właśnie JSW. Siłą rzeczy, wszystko co dzieje się wokół tej spółki jest z uwagą obserwowane w Polsce i całej Unii. Każde słowo ma znaczenie.
Próbowałam zablokować konto, ale bezskutecznie. Stało się jasne, że ktoś wykorzystując moje zdjęcie i podrabiając styl narracji, stworzył nowy, fikcyjny profil. Zostało to sprytnie pomyślane. Z fałszywego konta komentowano wpisy na innych profilach, a dzięki udostępnieniom „moje” zmyślone wypowiedzi szybko zaczęły krążyć w sieci.
Podobno politycy powinni mieć grubszą skórę, ale są granice odporności i tolerancji.
Trudno zaakceptować, ale do pewnego stopnia trzeba się pogodzić z napastliwymi, a czasami obraźliwymi komentarzami w internecie. Kradzież tożsamości to jednak inny kaliber. To już nie jest brudna polityka, ale czysta gangsterka.
Zgłosiłam sprawę policji. Fałszywy profil przestał działać. Trochę zajęło czasu odkręcenie sytuacji i wytłumaczenie się z niezawinionej dezinformacji, której byłam „autorką”.
Zaczęłam się godzić z myślą, że sprawcy nie zostaną złapani. Cyberprzestępczość stała się plagą współczesności, a policjanci – choć świetnie wyszkoleni – nie są w stanie ogarnąć całej, mrocznej strony internetu. Aż tu nagle na początku maja otrzymałam informację, że prokuratura postawiła zarzuty dwóm mężczyznom, a sprawa została skierowana do Sądu Rejonowego w Mikołowie.
Przez chwilę miałam nadzieję, że sprawcami okażą się domorośli hakerzy, którzy testowali swoje umiejętności, a mnie wybrali losowo.
Niestety, nic na to nie wskazuje. Policja upubliczniła informację, że zarzuty postawiono 43-letniemu mieszkańcowi Krakowa i 33-latkowi z Rudy Śląskiej. Z oczywistych powodów nie mogą ujawniać pewnych szczegółów, ale nie zdradzę wielkiej tajemnicy pisząc, że przynajmniej drugi z tych panów nie do końca jest osobą anonimową. Być może proces pozwoli poznać ich motywy, ale mało prawdopodobna wydaje się bezmyślna zabawa możliwościami, jakie daje internet. Osobista zemsta też nie wchodzi w rachubę, ponieważ nie znam tych ludzi. Nie chcę spekulować nad innym motywem, choć nasuwa się sam. Jeśli stoi za tym ktoś trzeci, mam nadzieję, że proces pozwoli poznać jego tożsamość i pociągnąć do odpowiedzialność. I nie chodzi tutaj o moją osobistą satysfakcję. Niech ten proces i sprawiedliwy wyrok, pozwoli podnieść jakość i bezpieczeństwo debaty publicznej w Polsce.
Izabela Kloc,
poseł do Parlamentu Europejskiego