Chiński syndrom

Internetowy szczyt Unia Europejska – Chiny chyba nie bez powodu zaplanowano na pierwszego kwietnia. Unijni liderzy będą mogli kolegom z Pekinu pogrozić palcem za wspieranie Rosji, a później mrugnąć do nich okiem, bo w prima aprilis nawet politykom wolno żartować.

 

Chiny, nawet jeśli oficjalnie nie popierają rosyjskiej agresji na Ukrainę, to nie są jej przeciwni. Wzywają do rozwiązań pokojowych, a jednocześnie podkreślają „nierozerwalną więź” między Pekinem i Moskwą. Chiny mają własne problemy geopolityczne, jak Hongkong, Tajwan, Ujgurowie, Morze Południowo-Wschodnie, Tybet i wiele innych. Aby uwiarygodnić swoje racje potrzebują na międzynarodowej arenie partnera o podobnych, autorytarnych poglądach i Rosja doskonale sprawdza się w tej roli.

Wojna na nowo zdefiniowała globalny układ sił.

Stany Zjednoczone okazały się silniejsze niż przypuszczano, ale z Unią Europejską jest gorzej niż myśleliśmy. Jest to głównie „zasługa” liderów wspólnoty: Niemiec i Francji. Kanclerz Scholz i prezydent Macron dają żenujący przykład serwilizmu dzwoniąc na wyścigi do Putina, który nic sobie nie robi z ich interwencji. Im bardziej proszą go o pokój, tym więcej bomb spada na ukraińskie miasta. Unia Europejska ma minimalny wpływ na poczynania kremlowskiego dyktatora, ponieważ za bardzo uzależniła się od rosyjskiego gazu, ropy i węgla.

Pozycja Brukseli wobec Chin jest jeszcze słabsza.

Unijni liderzy, Ursula von der Leyen i Charles Michel, powinni wysłać Chinom jasny komunikat: nie mieszajcie się w konflikt i nie pomagajcie w żaden sposób Rosji. Tylko, czy te połajanki Pekin potraktuje poważnie? Unia Europejska jest zbyt uzależniona od Chin. Niderlandzki Rabobank prowadzi tzw. indeks podatności oparty na powiązaniach handlowych, inwestycyjnych i turystycznych. Według tego zestawienia Niemcy są najbardziej uzależnionym od chińskiej gospodarki członkiem Unii Europejskiej. Udział chińskiego rynku w niemieckiej gospodarce wynosi teraz około trzech procent, ale będzie szybko rósł, jak przewidują analitycy i politycy w Berlinie. Także inne kraje członkowskie usilnie zabiegają o inwestycje z Kraju Środka. Unia Europejska wpędziła się w kolejną pułapkę. Jeśli Chiny zdecydują się zrealizować rosyjski scenariusz na Tajwanie, Bruksela nie zrobi nic poza zwoływaniem „gorących”, ale nic nie znaczących internetowych szczytów.

Unia Europejska musi na nowo ocenić swoją pozycję w świecie.

Na razie nie wygląda to optymistycznie. Pandemia, a później wojna obnażyły skalę uzależnienia Unii Europejskiej od chińskich produktów, rosyjskiej energii i amerykańskiej armii. Z tej sytuacji trzeba wyciągnąć wnioski i przyjąć skuteczną strategię przetrwania w nowych czasach, których początek wyznaczyła inwazja Putina na Ukrainę. Jeśli Unia Europejska ma się uniezależnić i uodpornić na międzynarodowe wstrząsy, to przede wszystkim musi odłożyć na bok politykę klimatyczną w obecnym, zabójczym i radykalnym wydaniu. Dalsze paraliżowanie gospodarki w imię „zielonej rewolucji” staje się niebezpiecznym nonsensem i sprawia, że jesteśmy coraz bardziej podatni na globalne, także militarne kryzysy. Jeśli chcemy przetrwać jako zintegrowany obszar gospodarczo-polityczny musimy się zresetować. Na dobry początek proponuję zmienić nazwę pakietu klimatycznego „Fit for 55” na „Fit for reality”.

Izabela Kloc,
poseł do Parlamentu Europejskiego