Polecam wywiad, jaki ukazał się ze mną na łamach „Naszego Dziennika”.

 Z redaktorem Rafałem Stefaniukiem rozmawialiśmy o  bezradności unijnych elit wobec kryzysu energetycznego. 

 

Trwają prace nad wprowadzeniem systemu CBAM, a więc nowego unijnego cła nakładanego na importowane produkty, których wytworzenie powoduje emisję dwutlenku węgla. Jak to wpłynie na gospodarkę UE?

– Jest to pytanie z serii za „sto punktów”. Gdybyśmy znali odpowiedź, nie byłoby wokół CBAM takiego politycznego zamieszania i tylu gospodarczych obaw. Łatwiej byłoby analizować wpływ tego mechanizmu w sytuacji stabilnej gospodarki. Niestety, tak nie jest. Pandemia, migracja, agresywna postawa Rosji, destabilizacja rynku energetycznego, inflacja w całym obszarze Unii Europejskiej.  Każda z tych sytuacji jest groźna dla stabilności politycznej i gospodarczej, a tymczasem te wszystkie kryzysy występują jednocześnie i kumuluje się ich niszczący efekt. Obok pytania o wpływ CBAM na gospodarkę warto się także zastanowić nad momentem wprowadzenia tego mechanizmu. Moim zdaniem nie ma co się spieszyć.

– Cło spowoduje podwyżki cen towarów, a to oznacza, że system CBAM wpędzi część Europejczyków w jeszcze większe ubóstwo? KE ma pomysł, jak utrzymać akceptowalny poziom cen?

– Komisja Europejska inaczej stawia to pytanie.  Przewodnicząca Ursula von der Leyen często podkreśla, że „emisja dwutlenku węgla musi mieć swoją cenę – natura nie może ponosić już dalszych kosztów”. Mówiąc wprost, przedmiotem troski nie są kieszenie konsumentów, lecz obciążenie środowiska. Dzięki CBAM  ceny importowanych wyrobów mają odzwierciedlać wielkość emisji dwutlenku związaną z ich wyprodukowaniem – zgodnie z zasadą, że nie ma „zanieczyszczania za darmo”. Ten mechanizm jest ważnym elementem pakietu klimatycznego „Fit for 55”, który cywilizacyjny wysiłek Unii Europejskiej podporządkowuje jednemu celowi – osiągnięciu neutralności klimatycznej. Zresztą Frans Timmermans, odpowiedzialny za Zielony Ład, nigdy nie ukrywał, że realizacja unijnej polityki klimatycznej będzie wymagać wyrzeczeń od Europejczyków. W tym kontekście, ceny towarów w sklepach raczej nie są pierwszoplanowym zmartwieniem unijnych decydentów.

– Jednym z forsowanych pomysłów jest ten, aby wprowadzeniu CBAM towarzyszyło wycofywanie systemu bezpłatnych uprawnień do emisji – EU ETS. Co to oznacza dla polskiej gospodarki? 

– Komisja Europejska szuka politycznych sojuszników do planu stopniowego wycofywania systemu ETS i zastąpienia go CBAM. Polska nie może się na to zgodzić. Oba mechanizmy regulacyjne powinny działać komplementarnie i się nawzajem uzupełniać. CBAM  zajmuje się towarami importowanymi. Ma być zachętą, a nawet formą nacisku na światowych partnerów, aby także u siebie wprowadzili normy i przepisy chroniące klimat. Natomiast system ETS  gwarantuje, że europejski eksport nie traci do reszty konkurencyjności na globalnych rynkach. Poza tym, dla takich krajów jak Polska, wciąż mocno zależnych od energetyki surowcowej, system bezpłatnych emisji CO2 zapewnia sprawiedliwy przebieg transformacji energetyczno-gospodarczej.

– Polska postuluje reformę systemu EU ETS. Konieczna jest jego obrona przed działaniami spekulantów. Unia Europejska jest gotowa na taką reformę? 

– Polska domaga się reformy ETS i potrafi do tego pozyskać całkiem nieoczekiwanych sojuszników. Konserwatywny rząd w Polsce i lewicowy w Hiszpanii dzieli wiele, ale na niedawnym szczycie w Brukseli premierzy Mateusz Morawiecki i Pedro Sanchez mówili jednym głosem w sprawie uporządkowania chaosu i spekulacji, które destabilizują europejski rynek energetyczny. Niestety, reforma systemu ETS ma też potężnych przeciwników. Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej odpowiedzialny za Zielony Ład jest przekonany, że za wzrost cen odpowiada wolny rynek i nie wolno ingerować w jego mechanizmy. Jest to kpina z tysięcy europejskich przedsiębiorców, którzy znaleźli się na skraju bankructwa, ponieważ w krótkim czasie uprawnienia do emisji CO2 podrożały aż 12 razy. Ostatecznie, dzięki naciskom obu premierów pozostali przywódcy zgodzili się, aby Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych przeanalizował ewentualne spekulacje w systemie ETS. Niestety, Unia Europejska nie mówi w tej sprawie jednym głosem, a to utrudnia wszelkie plany radykalnych reform.

– Trwający kryzys energetyczny wzbudził jakąkolwiek refleksję decydentów UE nad sensem polityki klimatycznej? Dzisiaj to węgiel jest ratunkiem przed skrajną drożyzną, a kraje UE proponują na razie jedynie dopłaty do wysokich rachunków. Tak z brakiem energii się nie wygra.

– Nic nie wskazuje na to, aby kryzys energetyczny wywołał refleksje wśród większości unijnych decydentów, a wielu z nich wręcz godzi się z tą sytuacją. W niektórych krajach, w tym w Niemczech, przygotowano nawet filmiki nawołujące do gromadzenia śpiworów, zapasów żywności, leków i wody na wypadek blackoutu. Niestety, w oficjalnych debatach na unijnym forum nie przebija się narracja, że węgiel jest ratunkiem na obecny kryzys energetyczny. Oczywiście, wszyscy o tym wiedzą, ale niewielu ma odwagę o tym mówić głośno. Jedyna refleksja na jaką stać unijną większość to przekonanie, że Zielony Ład jest wprowadzany zbyt wolno i mało radykalnie.

– Jest szansa na to, żeby CBAM został zaakceptowany przez Światową Organizację Handlu, czy naszych parterów handlowych z Rosji, Stanów Zjednoczonych, Chin, Indii czy Brazylii? Wydaje się, że cło będzie blokowane albo też spotkamy się z podobnymi działaniami odwetowymi. 

– W oficjalnych dokumentach Komisji Europejskiej na temat CBAM jest zapis, iż środek ten został zaprojektowany w taki sposób, aby był zgodny z zasadami Światowej Organizacji Handlu i innymi zobowiązaniami międzynarodowymi Unii. Jak to będzie wyglądało w praktyce?  John Kerry, amerykański wysłannik do spraw klimatu w nowej administracji USA, ostrzegał na początku tego roku, że CBAM powinno być wdrażane tylko jako narzędzie „ostateczne”. Grupa BASIC (Afryka Południowa, Brazylia, Chiny i Indie) wystosowała list z ostrzeżeniem, że jest zaniepokojona propozycją wprowadzenia jednostronnych i dyskryminujących barier handlowych, do których zaliczają cło węglowe. Z kolei Turcja wprost zapowiedziała, że nowy podatek naruszyłby obowiązującą unię celną. Na razie wymiana uwag i pretensji dzieje się w przestrzeni medialnej i dyplomatycznej. CBAM ma zostać wprowadzony w życie w 2023 roku. Oprócz Komisji Europejskiej swoje stanowisko musi wyrazić także Parlament Europejski i Rada Europejska. Na razie świat czeka na więcej konkretów.

– Już 13 grudnia w Brukseli rozpoczyna się ogólnoeuropejski protest rolników. Żądają odrzucenia Europejskiego Zielonego Ładu i pakietu klimatycznego „Fit for 55”. Widzi Pani szansę na powodzenie tego protestu?

– Sami rolnicy nie spowodują, że zostaną odrzucone fundamentalne projekty unijnej polityki klimatycznej, jednak kropla drąży skałę. Protest rolników, jeśli będzie liczny i głośny, na pewno nie przejdzie bez echa na politycznych salonach Brukseli i Strasburga.

– Ewentualny upór decydentów UE w kwestii EZŁ i „Fit for 55” doprowadzi do tego, że do rolników dołączą kolejne grupy niezadowolonych?  

– Niezadowolonych grup jest więcej. Także protest polskich związkowców, broniących w Luksemburgu kopalni Turów, można wpisać w szersze tło społecznego niezadowolenia z powodu polityki klimatycznej, której najbardziej dotkliwym skutkiem są podwyżki cen energii. Protestowali też związkowcy w Hiszpanii. Na ulice francuskich miast wracają  „żółte kamizelki”. Jeśli Unia Europejska nie znajdzie rozwiązania obecnej sytuacji na rynku energetycznym, a na razie nic na to nie wskazuje, pojedyncze, branżowe protesty mogą zamienić się w falę społecznego buntu na masową, kontynentalną skalę.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Rafał Stefaniuk