Zieloni nabierają wiatru w polityczne żagle

Niesieni wizją sukcesu wyborczego w Niemczech, Zieloni w Parlamencie Europejskim zaprezentowali nowe, klimatyczne pomysły. Chcą, aby cena uprawnień do emisji dwutlenku osiągnęła do 2030 roku poziom 150 euro za tonę. To trzy razy więcej, niż obecnie. Unijna gospodarka tego nie wytrzyma.

 

Jest wielce prawdopodobne, że Zieloni wygrają we wrześniu wybory w Niemczech. Mogą się one okazać przełomowe nie tylko z tego powodu, że dobiegnie końca epoka rządów kanclerz Angeli Merkel. Zieloni radykalnie zaostrzyli klimatyczny kurs. Przejęcie władzy w najsilniejszym kraju Unii Europejskiej pozwoli im uruchomić cały arsenał środków nacisku na pozostałe kraje członkowskie. Jest się czego bać. Próbkę swojej nieograniczonej fantazji Zieloni pokazali już kiedy federalny Trybunał Konstytucyjny orzekł, że redukcja emisji gazów cieplarnianych idzie w Niemczech zbyt wolno i mało konkretnie.

 

„Die Grünen” dali błyskawiczną odpowiedź.

 

Zanegowali wymęczoną w trudnych negocjacjach redukcję dwutlenku węgla o 55 proc. i podbili stawkę do 70 proc. Osłupieli nie tylko racjonalnie myślący politycy, ale także przedsiębiorcy z branż energochłonnych. Zanim zdążyli ochłonąć, Zieloni dostarczyli kolejny pakiet swoich pomysłów. Domagają się, w perspektywie dekady, podniesienia ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla do 150 euro za tonę. Zdaniem wielu ekspertów już obecna stawka 50 euro może okazać się zaporowa i spowodować zahamowanie rozwoju unijnej gospodarki.

 

Na przyszłych elitach niemieckiej władzy nie robi to jednak wrażenia.

 

Zieloni idą dalej i chcą niektóre energochłonne branże pozbawić prawa do bezpłatnych pozwoleń na emisję CO2 (ETS) promując jednocześnie – jako rozwiązanie alternatywne – graniczny podatek węglowy (CBAM), czyli cło na produkty, przy których wytworzeniu został wykorzystany dwutlenek węgla. Jest to mechanizm finansowy obarczony sporym ryzykiem, ponieważ już spotkał się z ostrym sprzeciwem ze strony Chin i USA, a swoje zastrzeżenia zgłasza też Światowa Organizacja Handlu. CBAM należy stosować bardzo ostrożnie sondując reakcje globalnych partnerów gospodarczych Unii Europejskiej.

 

Natomiast rezygnacja z ETS jest niebezpiecznym, wręcz samobójczym eksperymentem.

 

Nie wiemy, jak globalny rynek zareaguje na cło węglowe. Jeśli CBAM nie spełni oczekiwań, a nie będzie już prawa do bezpłatnej emisji CO2 energochłonne branże tego nie wytrzymają. Będziemy z bezsilną bezradnością przyglądać się upadkowi firm hutniczych, cementowych czy nawozowych. One pierwsze padną ofiarą tego eksperymentu. Być może właśnie na takiej, „pięknej” katastrofie zależy Zielonym…

Izabela Kloc,
poseł do Parlamentu Europejskiego,
członek komisji
Przemysłu, Badań Naukowych i Energii.