Wodorowy sojusz z udziałem Polski

W koncepcji Zielonego Ładu do rangi kluczowego paliwa urósł ostatnio wodór. Ale jaki? „Zielony” – bezemisyjny czy „niebieski” – niskoemisyjny? Różnica jest spora ze względów technologicznych, a jeszcze większa na gruncie ideologicznym. Podejście do wodoru pogrupowało państwa członkowskie w dosyć nieoczekiwane koalicje.

 

W politycznym sporze o łączeniu unijnego budżetu z praworządnością Polska i Holandia stoją po dwóch stronach barykady. Nie przeszkadza im to mówić jednym głosem, kiedy problem dotyczy interesów gospodarczych. Wodór jest tego najlepszym przykładem. Gaz ten urósł do rangi paliwa, od którego zależy powodzenie Zielonego Ładu. Komisja Europejska ogłosiła niedawno unijną strategię wodorową. Składają się na nią inwestycje, regulacje prawne i prace badawcze. Docelowo gaz ten ma zdominować wszystkie energochłonne gałęzie przemysłu i poradzić sobie nawet w sektorach zależnych od węgla.

 

Droga do „zielonego”, czyli bezemisyjnego wodoru jest jednak daleka.

 

Badania nad technologiami spełniającymi kryteria polityki klimatycznej znajdują się na bardzo wczesnym etapie. Poza tym są to rozwiązania tak kosztowne, że nawet rozrzutna w sprawach środowiskowych Bruksela musi zastanowić się nad ich opłacalnością. Na razie w gospodarce dominuje wodór „szary”, do którego produkcji są wykorzystywane paliwa kopalne. Z oczywistych względów Unia Europejska nie jest zainteresowana finansowaniem takich technologii. Sytuacja jest więc patowa, ponieważ wodoru „szarego” nie da się od razu zastąpić „zielonym”. Do osiągnięcia wyśrubowanych celów klimatycznych potrzeba rozwiązań pośrednich. Najlepszym i najbardziej dostępnym jest wodór „niebieski”, produkowany z wykorzystaniem gazu ziemnego. Nie wszystkim jednak podoba się taki kompromis i odstępstwo od klimatycznej doktryny.

 

Polityczna batalia o akceptowalny poziom „czystości” wodoru rozgorzała na dobre.

 

Najbardziej radykalne żądania wysunęły Austria, Dania i Luksemburg. Domagają się od Niemiec, które do końca roku sprawują przywództwo w Unii Europejskiej, aby markę „czysty” nadać tylko wodorowi wytwarzanemu z Odnawialnych Źródeł Energii. Wiele państw nie akceptuje takiego rozwiązania. Powstał więc nowy projekt europejskiego rynku wodoru. Zakłada on „szersze wykorzystanie potencjału dekarbonizacji i innych zrównoważonych technologii w perspektywie krótko i średnioterminowej”. W praktyce oznacza to zgodę na produkcję wodoru z wykorzystaniem gazu ziemnego albo energii jądrowej. Dla poparcia tej propozycji powstała dosyć nieoczekiwana, ale silna koalicja złożona z Francji, Finlandii, Czech, Polski, Węgier, Rumunii i Holandii. Takie rozwiązanie dopuszczają też Niemcy, które odpowiadają za przygotowanie dokumentu końcowego. To dobra wiadomość oznaczająca, że nie na wszystkich unijnych frontach rozsądek przegrywa z ideologią. Nawet najwięksi orędownicy polityki klimatycznej, jak Niemcy czy Francja, w przypadku wodoru powtarzają argumenty Polski, która przestrzega, że transformacji energetycznej nie da się przeprowadzić z dnia na dzień.

Izabela Kloc,
poseł do Parlamentu Europejskiego,
członek komisji
Przemysłu, Badań Naukowych i Energii.