Bruksela wzięła na celownik metan

Komisja Europejska przedstawiła strategię metanową. Ma ona niewiele wspólnego z troską o klimat, nie mówiąc już o gospodarce. Uchyliła za to furtkę dla lobbystów promujących „ekologiczny” gaz z Nord Stream 2.

 

Przygotowany przez Brukselę raport jest bardzo ogólny, zawiera szereg braków i niedociągnięć. Nie wiadomo z jakiego powodu jego autorzy nie zamieścili w swej strategii definicji efektu cieplarnianego, choć może wtedy byłoby łatwiej zrozumieć jaką rolę odgrywa w nim gaz cieplarniany. Nie przygotowano unijnych przepisów określających monitorowanie, raportowanie i weryfikację emisji metanu, a zaproponowane rozwiązania nie gwarantują precyzyjnego monitoringu emisji. Jest to sprawa szczególnie ważna dla polskiej, a zwłaszcza śląskiej gospodarki. Występowanie metanu w kopalniach zawsze było traktowane jako zagrożenie dla górników i obciążenie dla środowiska, ale nowoczesne technologie pozwalają ujarzmić i wykorzystać ten gaz. Poszerzają się możliwości jego zastosowania do produkcji energii elektrycznej i cieplnej. Nie są to tanie technologie. Od czego jest jednak Unia Europejska? Dlaczego Bruksela nie może sfinansować wysiłku naukowców pracujących nad takimi rozwiązaniami? Mówimy przecież o czystych technologiach, doskonale wpisujących się w unijną politykę klimatyczną.

 

Może warto powołać w Polsce Europejski Ośrodek Czystych Technologii.

 

Naturalnym gospodarzem takiego projektu powinna być Jastrzębska Spółka Węglowa, która prowadzi zaawansowane prace nad wykorzystaniem gazów kopalnianych w ciepłownictwie i niskoemisyjnej energetyce. Dla polskiej gospodarki kluczowe znaczenie ma także, czy Komisja Europejska planuje włączyć metan do systemu handlu uprawnieniami (UE ETS). W przypadku dwutlenku węgla ten mechanizm od samego początku nie pełni „wyznaczonej” mu roli gospodarczego regulatora (rodem z zestawu narzędzi gospodarki nakazowej) będąc de facto instrumentem politycznego nacisku na biedne kraje członkowskie posiadające silnie nawęglone gospodarki. Jeśli metan miałby zostać objęty systemem handlu emisjami nie powinno to się stać wcześniej, niż w piątym etapie ETS rozpoczynającym się w 2031 roku.

 

Prezentacja nowej, unijnej strategii przypomina początki nagonki na węgiel.

 

Skoro z powodzeniem wprowadzono dekarbonizację, może też się udać demetanizacja. Unia Europejska odpowiada zaledwie za 5 proc. globalnej produkcji tego gazu, ale chce z nim walczyć zarówno u siebie, jak i na całym świecie. Powołując się na Porozumienie Paryskie Komisja Europejska narzuca nowe cele, które znacznie przekraczają możliwości finansowe krajów członkowskich i całej Unii. Nie wiadomo z jakiego powodu KE zapomina, że Porozumienie Paryskie ma zasięg globalny, a próba jego realizacji indywidualnie przez kraje i organizacje tj. UE nie tylko uniemożliwia w ogóle jego realizację, ale może być powodem rozbicia Światowej Konwencji Klimatycznej. Z wyjaśnień Kadri Simson, unijnej komisarz do spraw energii wynika, że Bruksela planuje stworzyć międzynarodowy mechanizm badania emisji metanu w sektorze energetycznym, w celu wykrywania wycieków i poszukiwania sposobów na walkę z nimi. To nie musi zadziałać. Unia Europejska coraz mniej liczy się w globalnej gospodarce, a jej pozycja promocyjnego lidera zielonej rewolucji niewiele znaczy.  USA i Chiny, które różnią się między sobą pod wieloma względami mają jedną wspólną cechę – nie lubią kiedy państwa trzecie ingerują w ich globalne interesy. Kolejną wątpliwość co do intencji Brukseli budzi ograniczenie strategii metanowej tylko do sektora energetycznego. Choć wiadomo, że największym emitentem  tego gazu jest rolnictwo, dla którego nie planuje się żadnych restrykcji.

 

Wygląda to tak, jakby Komisja Europejska szukała pretekstu, aby uderzyć w tradycyjnego „chłopca do bicia”, czyli górnictwo i energochłonne gałęzie przemysłu.

 

Od razu rodzi się pytanie, kto na tym zarobi? W światowym obiegu medialnym pojawiła się informacja, że największe, szkodliwe dla środowiska wycieki metanu powstają przy wytwarzaniu gazu skroplonego w USA. Z kolei najmniej emisyjne są złoża stanowiące bazę surowcową dla… gazociągu Nord Stream 2. Jak widać rosyjscy lobbyści nie śpią i nie wolno lekceważyć ich skuteczności. Wykorzystają swoje kanały i pieniądze, aby taka teza stała się nośnym elementem debaty o klimacie. Zresztą w Unii Europejskiej coraz częściej dochodzą do głosu opinie, że Nord Stream 2 sprzyja Zielonemu Ładowi w odróżnieniu od gazu importowanego z USA albo z Polski, kiedy ruszy nasz gazociąg Baltic Pipe. Warto pamiętać o tych międzynarodowych implikacjach, kiedy na dobre rozkręci się debata o unijnej strategii metanowej. Troska o klimat spełni rolę medialnej przystawki, bo prawdziwą stawką w tej grze jest kontrola nad europejskim rynkiem energii.

Izabela Kloc,
poseł do Parlamentu Europejskiego,
członek komisji
Przemysłu, Badań Naukowych i Energii.