Od transformacji społecznej i gospodarczej Śląska zależy powodzenie unijnej polityki klimatycznej. Nie bójmy się tego wyzwania i przyłóżmy do niego odpowiednią miarę. Śląski Ład powinien stać się wielkim programem narodowym, najważniejszym dla obecnej generacji – porównywalnym do odbudowy Warszawy.
Polityka klimatyczna jest najdroższym i najbardziej spektakularnym przedsięwzięciem w historii Unii Europejskiej. Słynący z błyskotliwych bon-motów Frans Timmermans lubi podkreślać, że Zielony Ład powiedzie się wszędzie albo nigdzie. Oznacza to, że los flagowego okrętu Brukseli zależy głównie od Polski, która ma największe, obiektywne i niezawinione trudności z transformacją energetyczną. Z kolei na naszym, krajowym gruncie sukces polityki klimatycznej zależy w zasadzie tylko od jednego czynnika: czy z tym wyzwaniem poradzi sobie Śląsk?
Jednym słowem, nasz region jest kluczem do sukcesu europejskiego Green Dealu.
Świadomość tego wyzwania nie powinna nas przytłaczać. Wręcz odwrotnie. Musimy wykorzystać okazję, bo lepsza już się nie nadarzy. Lipcowy szczyt przywódców Unii Europejskiej przeszedł do historii nie tylko z powodu długości obrad. Na stole negocjacyjnym pojawiły się pieniądze, jakich jeszcze w Brukseli nie widziano. Wspólnotowy budżet na lata 2021-2027 oraz dodatkowy fundusz odbudowy sięgnęły astronomicznego poziomu 1,7 biliona euro. Polska jest w grupie krajów, które skorzystają najwięcej. Z unijnej puli przypadnie nam aż 750 miliardów złotych. Zgodnie z ustaleniami szczytu około 30 proc. tych środków musi zostać przeznaczone na cele klimatyczne. Zyskuje na tym przede wszystkim Śląsk, gdzie kumulują się największe problemy transformacji energetycznej. Premier Mateusz Morawiecki wywalczył dla Polski nie tylko pieniądze, ale i czas. Jeszcze przed szczytem Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej domagał się, aby część wypłat uzależnić od zadeklarowania przez kraje członkowskie osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku. Ostatecznie, dzięki twardym negocjacjom polskiej delegacji, „warunkowość” klimatyczna na poziomie krajowym nie pojawiła się w zapisach końcowych szczytu.
Oznacza to, że Zielony Ład zostanie wprowadzony dopiero wtedy, kiedy Śląsk będzie na to gotowy.
Mając to na uwadze warto jeszcze raz zastanowić się nad obecną, wyjątkowo trudną sytuacją Polskiej Grupy Górniczej. Problemy PGG, a raczej towarzysząca im medialna narracja sprawia fałszywe wrażenie, że cały region stoi nad przepaścią. Najwyższa pora zerwać z takim przekazem. Musimy wytyczyć mapę transformacji Śląska i mieć wyobrażenie tego, co powinno znaleźć się na końcu tej drogi. Punkty orientacyjne już mamy. To obowiązująca od czterech lat rządowa „Strategia na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju”.
W tym dynamicznym programie zrównoważonego rozwoju kraju Śląsk nie jest balastem, lecz modernizacyjnym atutem Polski.
To nie wszystko. Pod koniec 2017 roku premier Mateusz Morawiecki ogłosił Program dla Śląska. Jego zasadniczym celem jest doprowadzenie do zmiany profilu gospodarczego regionu i uzupełnienie tradycyjnych branż, jak górnictwo i hutnictwo, nowymi przedsięwzięciami w sektorach innowacyjnych i zawansowanych technologicznie. Program dla Śląska jest przedsięwzięciem kosztownym, ale po szczycie w Brukseli otwierają się nowe możliwości. Warto też odpowiednio zdefiniować kluczowe słowo dla tego procesu, jakim jest transformacja. Nie oznacza ono upadku, lecz jest tożsame z rozwojem i taka wykładnia powinna być oczywista dla wszystkich stron debaty o przyszłości górnictwa i regionu.
Pamiętajmy również, że premier Mateusz Morawiecki nigdy nie pójdzie drogą Margaret Thatcher – konfrontacji i łamania oporu społecznego we wdrażaniu trudnych decyzji gospodarczych.
To jest perspektywa, z której należy patrzeć, m.in. na sytuację PGG. Górnicza spółka nie jest sama ze swoimi problemami, bo modernizacja regionu działa jak system naczyń połączonych. Parafrazując jedno z powiedzeń Timmermansa – gdy potknie się największa firma na Śląsku, upadnie cały region. Nigdy nie będzie na to zgody. Jeśli reformę górnictwa włączymy do „Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju” oraz „Programu dla Śląska” i mając na uwadze nowe możliwości finansowania, reforma branży wydobywczej w niczym nie przeszkodzi w przebudowie Śląska na miarę XXI wieku. Jesteśmy na początku drogi. To najlepszy moment do ustalenia minimalnych kryteriów, które powinny zostać spełnione, aby powiodła się transformacja Śląska. Przede wszystkim tego gigantycznego procesu nie da się zrealizować bez akceptacji całego społeczeństwa. Śląski Ład powinien zostać uznany za program państwowy – być może najważniejszy dla obecnej generacji, porównywalny do odbudowy Warszawy albo budowy portu w Gdyni.
Ważne jest także umocowanie instytucjonalne. Na Śląsku już teraz realizowanych jest wiele projektów podporządkowanych różnym ministerstwom, a wkrótce będzie ich jeszcze więcej, kiedy ruszą inwestycje w ramach unijnego mechanizmu sprawiedliwej transformacji. Skuteczność procesom modernizacyjnym może zapewnić tylko precyzyjna koordynacja wszystkich regionalnych przedsięwzięć.
Ze względu na rangę zadania, Śląsk zasługuje na pełnomocnika do spraw transformacji podporządkowanego bezpośrednio premierowi.
Nasz region był kiedyś industrialną perłą Europy. Teraz może odzyskać prestiż i markę, jako centrum innowacyjnych technologii. Mając wyobrażenie o skali tego wyzwania pamiętajmy, że to nie jest zadanie tylko dla polityków. Zaangażować się muszą naukowcy, samorządowcy, związkowcy, przedsiębiorcy, media, generalnie wszystkie środowiska, które mogą się różnić pod wieloma względami, ale mianownik muszą mieć wspólny: Śląsk.
Izabela Kloc,
poseł do Parlamentu Europejskiego,
członek komisji
Przemysłu, Badań Naukowych i Energii.