Frans Timmermans mówiąc o europejskiej solidarności w dobie kryzysu użył metafory, że jeśli jedno z państw członkowskich się potknie to upadnie cała wspólnota. Dlaczego w takim razie sam podkłada nogi takim krajom jak Polska?
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej wziął udział w posiedzeniu online komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii Parlamentu Europejskiego (ITRE). Wielu europosłów pytało o redukcję emisji dwutlenku węgla. Jest to jedna z najbardziej kluczowych, a zarazem kontrowersyjnych spraw związanych z transformacją energetyczną. Frans Timmermans odparł, że w jego ocenie poziom redukcji do 2030 roku nie powinien przekroczyć 50 proc. Tymczasem komisja Środowiska, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności (ENVI) ustami szwedzkiej deputowanej Jytte Guteland zażądała ograniczeń na poziomie 65 proc. Jej wybór na sprawozdawcę projektu nie był przypadkowy. Działaczka grupy Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów jest wschodzącą gwiazdą europarlamentu i rzeczniczką najbardziej radykalnego kursu polityki klimatycznej. Wygląda to trochę na zabawę w dobrego i złego policjanta. Bruksela podprogowo chce nam przekazać, że niepotrzebnie narzekamy na Timmermansa, bo nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego co nas czeka, kiedy do władzy dojdzie Guteland.
W tym przerzucaniu się cyframi jakby wszyscy zapomnieli, że wciąż obowiązujące unijne przepisy mówią o redukcji do 2030 roku na poziomie 40 proc.
Podczas posiedzenia ITRE, w kontekście obecnego kryzysu, Frans Timmermans mówił o luce inwestycyjnej, chwiejącym się rynku pracy i ogromnych problemach, które dotkną nie tylko pojedyncze firmy, ale całe branże i sektory gospodarki. Wiceszef Komisji Europejskiej zaproponował też lekarstwo na obecny kryzys: jeszcze bardziej, niż wcześniej wierzę, że Zielony Ład to najlepsza droga dla Europy.
W związku z tym zadałam pytanie:
Jako wiceprzewodniczący Komisji doskonale Pan wie, że Unia Europejska nie ma pieniędzy na jednoczesne ratowanie dotkniętej kryzysem gospodarki i wprowadzanie Zielonego Ładu. Musi Pan sobie zdawać sprawę, że narzucanie coraz bardziej rygorystycznych regulacji w zakresie klimatu w niektórych krajach może doprowadzić do osłabienia, a nawet likwidacji całych branż. Chyba, że takie są pańskie intencje, aby zniszczyć np. polską energetykę, a mój kraj uzależnić od dostaw zewnętrznych albo niemieckich wiatraków.
Timmermans odparł w swoim stylu, iż Polacy powinni zdać sobie sprawę, że węgiel nie jest paliwem przyszłości. W sukurs przyszedł mu inny z europosłów wyliczając, że jeden etat w branży odnawialnych źródeł energii uruchamia trzy dodatkowe miejsca pracy. Do opisu skutków Zielonego Ładu warto przytoczyć też inne liczby. W polskim górnictwie bezpośrednio pracuje 80 tys. ludzi, a około 400 tys. jest powiązanych z branżą. Zielony Ład nie daje im żadnych szans. Zostaną skazani na gospodarczy i społeczny margines, a negatywne skutki odczuje cały kraj, ponieważ Polska nie ma technologicznych i finansowych możliwości, aby skokowo zrezygnować z tradycyjnych surowców. Frans Timmermans chętnie posługuje się metaforą, że jeśli jedno z państw członkowskich się potknie to upadnie cała wspólnota. Powinien swoje słowa potraktować wyjątkowo poważnie.
Izabela Kloc (PiS),
poseł do Parlamentu Europejskiego,
członek komisji Przemysłu,
Badań Naukowych i Energii.