Komisja Europejska bez konkretów w sprawie koronawirusa

Długo mówić, aby nic nie powiedzieć – tę trudną sztukę dobrze opanowała Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej. Jej wystąpienie poświęcone europejskiemu planowi powstrzymania pandemii pełne było banałów, frazesów i pustych słów. Zabrakło tego, na co czekali Europejczycy – konkretów.

 

Kryzys związany z koronawirusem pokazał jak mało unii jest w Unii Europejskiej. Cały ciężar trudnych decyzji i działań ratunkowych spadł na państwa narodowe. Obnażyło to największą słabość Unii Europejskiej, która w sferze werbalnej aspiruje do roli globalnego mocarstwa, a w godzinie próby okazała się „papierowym tygrysem”. Europejczycy szukając ratunku przed pandemią nie patrzą na Brukselę, lecz na swoje stolice. Rządy państw członkowskich realizują różne scenariusze walki z koronawirusem i ratowania gospodarki przed pogłębiającym się kryzysem. Jest jeszcze za wcześnie, aby oceniać, które strategie są najskuteczniejsze. Najważniejsze, że państwa narodowe nie dały się uśpić płynącą od lat z Brukseli narracją, że Komisja Europejska na wszelkie problemy znajdzie najlepsze rozwiązania. Za sprawą koronawirusa pękł starannie konserwowany mit, a pewne sytuacje na długo zostaną w naszej pamięci. Trudno zapomnieć o tym, że w najtrudniejszych chwilach z Brukseli do Włoch popłynęły słowa otuchy, a z Chin przyleciał samolot ze sprzętem medycznym.

 

Epidemia trwa już dosyć długo i wydawać by się mogło, że Komisja Europejska miała dosyć czasu, aby otrząsnąć się z wizerunkowych wpadek i zaproponować wreszcie coś, co przywróci wiarę w unijną solidarność.

 

Niestety, długo wyczekiwane i nagłośnione w mediach wystąpienie Ursuli von der Leyen, raczej nie dodało nikomu otuchy. Otrzymaliśmy zestaw oczywistych deklaracji, że: „głównym priorytetem jest ratowanie życia i ochrona Europejczyków przed koronawirusem. Należy jednak spojrzeć w przyszłość i skupić się na ochronie źródeł utrzymania.” Przecież wszyscy o tym wiemy. Nie jest też tajemnicą, że środki zapobiegające rozprzestrzenianiu się pandemii „powinny być znoszone etapowo, z zachowaniem odpowiedniego czasu pomiędzy poszczególnymi etapami w celu pomiaru skutków”.

Równie „odkrywcze” są sugestie dotyczące odmrażania życia publicznego: „Istnieje kilka modeli uwzględniających, m.in. miejsca pracy odpowiednie do telepracy, znaczenie gospodarcze, pracę w systemie zmianowym itp. Należy unikać jednoczesnego powrotu wszystkich pracowników do miejsc pracy. Na gromadzenie się należy zezwalać stopniowo, uwzględniając specyfikę różnych kategorii działalności, takich jak szkoły i uczelnie, działalność handlowa (handel detaliczny), środki związane z aktywnością społeczną (restauracje, kawiarnie), zgromadzenia masowe”. W Polsce słyszymy o tym codziennie z wywiadów, udzielanych przez członków rządu. Podobnie jest w innych krajach, ponieważ żadne odpowiedzialne państwo nie uruchomi od razu całej gospodarki i życia publicznego.

 

Od przewodniczącej Komisji Europejskiej oczekujemy znacznie więcej.

 

Przede wszystkim chcemy wiedzieć, jak zostanie zrealizowany nowy Plan Marshala? To hasło działa na wyobraźnię, ponieważ zachodnia Europa szybko i sprawnie podniosła się z powojennych gruzów. Czy teraz będzie podobnie? Można w to wątpić, biorąc pod uwagę skalę rozbieżności jakie już teraz, na etapie planowania ujawniają się między państwami członkowskimi. Włochy i Hiszpania domagają się koronaobligacji. Niemcy i Holandia są przeciw. Część postuluje przyspieszenie „Zielonego Ładu”, inni chcą jego przesunięcia albo rewizji. Kraje z obszaru euro domagają się specjalnego planu ratunkowego, ale nie mogą się na to zgodzić państwa z własną walutą, ponieważ koronawirus nie zagląda do portfela i wszystkich dotknął w podobnym stopniu. Takich rozbieżnych punktów widzenia można wymienić jeszcze wiele, a ich skala każe wątpić w spójny i sprawiedliwy plan ratunkowy dla całej Unii Europejskiej.

 

Oczywiście, Bruksela nie byłaby sobą gdyby nie wykorzystała pandemii do przypomnienia, że wbrew wszystkiemu Komisja Europejska nadal aspiruje do roli unijnego superrządu.

 

Komisarz Vera Jurowa, odpowiadająca za przestrzeganie praworządności, zdążyła już wyrazić swój niepokój o wolne i uczciwe wybory prezydenckie w Polsce. Kiedy we Francji, 15 marca czyli w środku pandemii, zorganizowano wybory lokalne, Komisja Europejska była bardziej wstrzemięźliwa w komentarzach. Z drugiej strony, czy można sobie wyobrazić, aby ktoś z brukselskich elit odważył się krytykować prezydenta Macrona? W podobną stronę idzie Parlament Europejski, który przygotował projekt wspólnej rezolucji w sprawie skoordynowanych działań w celu zwalczania pandemii. Znalazł się tam punkt o zasadach praworządności z wyraźnym , krytycznym odniesieniem do Polski i Węgier. Przeciwko tak skonstruowanej deklaracji jest grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Ale jakie świadectwo wystawia sobie europarlamentarna większość, która nie waha się wykorzystać tę dramatyczną sytuację do uprawiania swoich politycznych gierek?

Koronawirus obnażył słabości, ale wciąż jest nadzieja, że obecny kryzys stanie się pretekstem do głębokiej reformy Unii Europejskiej. To najlepszy moment, aby wrócić do źródeł i oprzeć rozwój naszej wspólnoty na potencjale i sile państw narodowych.

Izabela Kloc (PiS),
poseł do Parlamentu Europejskiego