Śląski Ład

Trzy duże spółki z udziałem Skarbu Państwa podpisały porozumienie w sprawie rewitalizacji terenów poprzemysłowych w województwie śląskim. To ważny krok w realizacji rządowego Programu dla Śląska. Konferencji, podczas której podpisano ten ważny dokument, towarzyszyło hasło: Śląski Ład.

 

Porozumienie podpisały: Węglokoks S.A., JSW Innowacje SA oraz Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna S.A. Jednym z jego głównych założeń jest powołanie specjalistycznego podmiotu, który zajmie się kompleksowym zagospodarowaniem zdegradowanych przez przemysł terenów. Będzie to połączenie możliwości kapitałowych, organizacyjnych i kompetencyjnych jednych z największych i najważniejszych przedsiębiorstw w województwie śląskim, w których wiodącą rolę odgrywa Skarb Państwa. Przedsięwzięcie wpisuje się w założenia Programu dla Śląska. Zdegradowane przez przemysł tereny to obecnie prawie 7 tysięcy hektarów w samym tylko województwie śląskim. Zajmują około 5,5 procent powierzchni i często zlokalizowane są w atrakcyjnych z perspektywy prowadzenia biznesu miejscach. Mogłyby tez stać się obszarem skutecznej aktywizacji gospodarczej całego regionu. Obecnie najczęściej straszą przyjezdnych, choć drzemie w nich ogromny potencjał rozwojowy.

 

Byłam jednym z gospodarzy konferencji, obok Adama Gawędy, sekretarza stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych oraz Jarosława Wieczorka, wojewody śląskiego.

 

Zachęcam do lektury fragmentów mojego wystąpienia.

 

Hasłem dzisiejszej konferencji jest „Śląski ład”. To nieprzypadkowe odniesienie. Unijny „Zielony ład” jedni przyjmują z bezkrytycznym entuzjazmem, ale u wielu wywołuje niepokój i niepewność. „Śląski ład” nie budzi obaw, lecz nadzieję, a raczej pewność, że mamy dobre pomysły na rozwiązywanie naszych regionalnych problemów.

 

Nie balast, ale atut!

 

Chciałabym pogratulować pomysłu ministrowi Adamowi Gawędzie, wojewodzie Jarosławowi Wieczorkowi oraz prezesom spółek, którzy powołali OPERATORA REWITALIZACJI TERENÓW POPRZEMYSŁOWYCH. To najlepszy dowód na to, że obszary górnicze nie są dla nas historycznym balastem, ale gospodarczym atutem, który można dobrze wykorzystać dla zrównoważonego rozwoju regionu. Ten projekt idealnie wpisuje się w rządowy Program dla Śląska oraz unijną politykę klimatyczną. Chcę wam pogratulować, a także podziękować. W Parlamencie Europejskim potrzebujemy właśnie takich, mocnych argumentów, aby skutecznie walczyć o polskie i śląskie sprawy. W poprzedniej kadencji polskiego Sejmu, jeszcze jako poseł i przewodnicząca Komisji do spraw Unii Europejskiej, zabiegałam o jak najszybsze uruchomienie PLATFORMY WSPARCIA REGIONÓW GÓRNICZYCH. To duży, unijny projekt dedykowany takim regionom, jak Górny Śląsk. Środki z tej puli zostaną przeznaczone, między innymi na przywrócenie do życia obszarów zdegradowanych działalnością górniczą. Teraz mogę bezpośrednio dopilnować, aby Platforma wreszcie ruszyła i wpisała się w szerszy pakiet finansowego wsparcia dla Polski i Śląska w ramach unijnej transformacji energetycznej.

 

Fundusz Sprawiedliwej Transformacji – finansowanie

 

Nie ma co ukrywać, że właśnie PIENIĄDZE są największą przeszkodą w realizacji polityki klimatycznej Unii Europejskiej, która najbardziej obciąża Polskę, a w regionalnym aspekcie Górny Śląsk. Póki co, jedynym źródłem finansowania „zielonego ładu” jest FUNDUSZ SPRAWIEDLIWEJ TRANSFORMACJI. Na jego temat krąży w Polsce wiele nieprawdziwych, przekłamanych i przerysowanych opinii. Nie jest tak, jak dowodzi część komentatorów, że na Polskę czeka 100 miliardów euro i nie wiadomo dlaczego, rząd jeszcze nie sięgnął po te pieniądze. Nie wiem, czy to jest niewiedza czy celowa manipulacja. W każdym razie prawda jest inna. Komisja Europejska zaproponowała na Fundusz Sprawiedliwej Transformacji 7,5 miliarda euro na lata 2021-2027. W kwotach bezwzględnych Polska ma dostać najwięcej – 2 miliardy euro. W bardziej miarodajnej skali, czyli na głowę mieszkańca, nie jesteśmy już liderem. Więcej dostanie statystyczny Estończyk – 95 euro, Bułgar – 65 euro i Czech – 55 euro. Nam przypadnie 53 euro na osobę.

 

Koszty Zielonego Ładu

 

To dobrze, że taki fundusz w ogóle powstał, ale zaproponowana kwota jest kroplą w morzu potrzeb. Są różne szacunki dotyczące kosztów „Zielonego ładu”. Ja pozwolę sobie sięgnąć do najbardziej miarodajnych, rządowych źródeł. Wypełnienie celów klimatycznych wyznaczonych przez Unię Europejską tylko do 2030 roku, może nas kosztować nawet 240 mld euro. To jest około biliona złotych. Takich pieniędzy nie mamy, a Unia Europejska – póki co – chce nam zaoferować ułamki tej kwoty.

 

Rabat klimatyczny

 

Pieniędzy nie dość, że jest mało, to jeszcze piętrzą się formalne utrudnienia, aby je dostać. Słychać głosy, że z Funduszu będą mogły skorzystać jedynie państwa, które zadeklarują plan przyjęcia neutralności klimatycznej do 2050 roku. Jest to niezgodne z ustaleniami Rady Europejskiej z grudnia ubiegłego roku. Przypomnijmy, że Polska ze względu na swoje uzależnienie od tradycyjnej energetyki, dostała „RABAT KLIMATYCZNY”, czyli więcej czasu na wdrożenie energetyki zeroemisyjnej.

 

Negocjacje budżetowe w UE a podział środków FSTE

 

Oczywiście, Komisja Europejska zdaje sobie sprawę, że 7,5 mld euro nie wystarczy na wprowadzenie „zielonego ładu”. Stąd tak nerwowy przebieg mają negocjacje na temat unijnego budżetu na lata 2021 -2027. Na przesunięcie funduszy z innych unijnych polityk, w tym spójności i rolnej, nie chce się zgodzić się wiele państw członkowskich, w tym Polska. Walka ze zmianami klimatu jest ważna, ale nie może się ona odbywać kosztem wyrównywania różnic cywilizacyjnych między starymi a nowymi krajami Unii Europejskiej. Nieprecyzyjne kryteria podziału Funduszu Sprawiedliwej Transformacji mogą stać się zarzewiem sporów między państwami członkowskimi. Kraje z regionami górniczymi chcą, aby środki dzielono głównie w oparciu o natężenie emisji dwutlenku węgla i liczbę miejsc pracy w szeroko pojętej branży węglowej. Tymczasem podczas posiedzenia „mojej” komisji Przemysłu, Badań Naukowych
i Energii, posłowie z Irlandii domagali się, aby beneficjentami Funduszu mogły zostać regiony rolnicze. One też są przecież obarczone kosztownym procesem zielonej transformacji. Trudno Irlandczykom odmówić racji, ale ten mechanizm dedykowany jest głównie regionom górniczym. Gdyby Komisja Europejska precyzyjniej formułowała swoje projekty, uniknęlibyśmy niepotrzebnych, międzynarodowych napięć.

 

OZE, paliwa kopalne a CO2 i USA

 

Rozczarowań z związanych z Funduszem Sprawiedliwej Transformacji jest więcej. Jak się okazuje pieniądze z tej puli mogą zasilać jedynie inwestycje w odnawialne źródła energii. Węgiel, gaz i energia atomowa zostały skreślone z listy. Jest to niezrozumiałe posunięcie zwłaszcza, jeśli chodzi o błękitne paliwo. Trafiłam niedawno na bardzo interesujący artykuł opublikowany na stronie internetowej „Tygodnika Solidarność”. Wynika z niego, że w ubiegłym roku krajem, w którym najbardziej spadła emisja dwutlenku węgla są Stany Zjednoczone! Innymi słowy, największą redukcję emisji przeprowadziło państwo, które wycofuje się z Porozumienia Paryskiego, a którego prezydent uparcie powtarza, że będzie „kopał węgiel”. Powodem tak znacznej redukcji CO2 jest zastępowanie węgla przez gaz w energetyce. W Unii Europejskiej brzmi to jak herezja. Niedawno stoczyliśmy w Parlamencie Europejskim ciężki bój z Zielonymi, którzy chcieli obciąć dotacje do zaplanowanych i realizowanych już inwestycji gazowych. Na tej liście były sztandarowe polskie projekty jak Baltic Pipe czy pływający terminal w Gdańsku. Tym razem udało się przegłosować Zielonych, ale nastroje w Parlamencie Europejskim się radykalizują. Coraz częściej rozsądek ulega ideologii i demagogii.

 

Montaż finansowy do FSTE

 

A wracając do Funduszu Sprawiedliwej Transformacji – żeby sięgnąć po pieniądze z tej puli, państwa członkowskie będą musiały obowiązkowo dołączyć do każdego otrzymanego euro własne środki w ramach przyznanych im funduszy spójności. Według kalkulacji Komisji, pomoże to zebrać od 30 do 50 mld euro, które uruchomią inwestycje na jeszcze większa skalę. Do tego linie kredytowe z EBI i Invest-EU. Być może stąd wziął się mit o stu miliardach euro, ale trzeba pamiętać, że to nie są pieniądze przyznane, lecz takie które musimy sami wygenerować.

 

Konsekwencje Zielonego Ładu

 

W ubiegłym miesiącu, podczas sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego zadałam pytanie, które pozwolę sobie zacytować w całości:

 

„Eksperci wskazują, że sztywna polityka klimatyczna doprowadzi do potężnego BLACK OUT -u w Europie już w 2025 roku. Jak w takiej sytuacji zapewnić nasze bezpieczeństwo energetyczne? Czy w sytuacji bezpośredniego zagrożenia żywotnych interesów państwa i obywateli nie jest zasadne dalsze wykorzystywanie węgla, jako stabilnego paliwa zapewniającego bezpieczeństwo energetyczne, a co za tym idzie, czy nie są na tym etapie zasadne inwestycje w modernizację bloków węglowych? Już dziś polskie elektrownie węglowe ratują niemieckich obywateli w przypadku mniejszej produkcji energii elektrycznej przez wiatraki. Przy wprowadzeniu neutralności klimatycznej bądźmy odpowiedzialni, sprawiedliwi i przede wszystkim uczciwi wobec obywateli. Sama Europa nie uratuje świata przed zmianami klimatycznymi, a koszty, które poniesiemy będą niewspółmierne do efektów”.

 

Niestety, w Parlamencie Europejskim obecnej kadencji takie głosy należą do mniejszość. Dla większości utopijne założenia „zielonego ładu” traktowane są jak dogmat, a każda próba dyskusji odbierana jest jak herezja. Nie trafiają argumenty, że jeśli mamy naprawić klimat w skali globalnej to musimy też działać globalnie. Unia Europejska odpowiada tylko za 10 proc. światowej emisji CO2. Sukces „ZIELONEGO ŁADU” w skali całej planety nie będzie oznaczał nic. Może za to doprowadzić do upadku wielu narodowych gospodarek, a na ludzi ściągnąć widmo ubóstwa energetycznego.

 

Tej dyskusji z największa uwagą przysłuchujemy się tutaj, na Śląsku. Wciąż mamy w pamięci „transformację” z lat 90, kiedy zlikwidowano dziesiątki przedsiębiorstw, a setki tysięcy ludzi straciło pracę. W ubiegłym roku naukowcy z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach przygotowali ekspertyzę dotyczącą społeczno-gospodarczych skutków ewentualnej likwidacji Polskiej Grupy Górniczej. Z tych wyliczeń wynika, że utworzenie nowych miejsc pracy w miejsce likwidowanych etatów w PGG oraz sektorze okołogórniczym, wyniosłoby około 200 miliardów złotych. Mówimy tylko o jednej spółce, a przecież w naszym regionie mamy setki większych i mniejszych firm związanych z górnictwem. Nie mówię o tym, aby kogoś straszyć, ale opinii publicznej należy się prawda.

 

Śląski Ład – realistyczna perspektywa

 

W Polsce nie możemy sobie pozwolić na to, aby z polityki klimatycznej robić temat tabu. Zbyt wiele mamy tutaj do wygrania, ale sporo też możemy stracić. Musimy działać według zasady: liczmy na najlepsze, ale bądźmy gotowi na najgorsze. „Śląski ład” niech stanie się synonimem przekonania, że my w naszym regionie robimy swoje i robimy to dobrze.

 

Izabela Kloc,
poseł Parlamentu Europejskiego,
członek Komisji Przemysłu,
Badań Naukowych i Energii.