Debata o paliwach kopalnych wymaga solidnego przygotowania merytorycznego oraz stosownej oprawy. Miny niektórych europosłów, na widok górniczego munduru w sali obrad, były bezcenne. Czego się jednak nie robi, aby sprowadzić na racjonalne tory dyskusję o transformacji energetycznej w Polsce i całej Unii Europejskiej.
Ostatnie posiedzenie Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE) w Parlamencie Europejskim poświęcono, m.in. unijnej liście projektów będących przedmiotem wspólnego zainteresowania. Wśród nich są inwestycje gazowe. Mają one szczególne znaczenie dla Polski. Gaz jest bowiem częścią krótko i średnioterminowej strategii transformacji energetycznej. Zielone cele Komisji ITRE są jasne, ale sposób w jaki mają zostać osiągnięte jest wątpliwy i nierealny. Proponowana zielona transformacja jest zbyt ambitna i nikt nie wie, ile nas będzie kosztować w całości.
W Polsce węgiel jest szeroko wykorzystywany w ogrzewaniu indywidualnym, dlatego też potrzebne są dodatkowe środki finansowe na rozwój wewnętrznych sieci przesyłowych i dystrybucyjnych w celu zapewnienia dostępu do alternatywnego źródła ciepła, jakim jest gaz ziemny.
Gaz przyczynia się do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla nawet o 60% w porównaniu z innymi paliwami kopalnymi. A w sektorze ciepłowniczym spalanie gazu powoduje zmniejszenie emisji pyłów o ponad 90%, a rakotwórczego benzopyrenu o ponad 99% w stosunku do małych źródeł spalania.
Węgiel kamienny i brunatny pozostaną jeszcze na długo głównym nośnikiem energii w Polsce. Z wyliczeń sektora energetycznego wynika, że transformacja energetyczna samej energetyki konwencjonalnej będzie w najbliższych latach kosztować 200 mld euro tylko w Polsce. Takich pieniędzy nie mamy.
Dlatego nie może być poważnej dyskusji na temat kolejnych dziesięcioleci w sektorze energetycznym, pomijając gaz. Dla krajów o tak specyficznym koszyku energetycznym jak Polska, gaz ma kluczowe znaczenie.