Europosłowie opozycji nie znają granic i umiaru w obrzucaniu Polski błotem na forum międzynarodowym. Na wniosek Roberta Biedronia i przy akceptacji deputowanych Platformy Obywatelskiej, w Parlamencie Europejskim odbyła się debata o „kryminalizacji edukacji seksualnej w Polsce”. Zaatakowano obywatelską inicjatywę „stop pedofilii”.
W Unii Europejskiej od dawna nie mieliśmy takiej kumulacji poważnych problemów. Hiszpania została sparaliżowana przez domagających się niepodległości Katalończyków. Na francuskich ulicach leje się krew przeciwników Emanuela Macrona. Turecki atak na Syrię może wywołać największą od lat falę uchodźców. W wielu krajach zachodniej Europy nabierają rozpędu protesty rolników obawiających się, że pod pretekstem walki o klimat ich rządy doprowadzą tę branżę do upadku. W tle mamy brexit i spowolnienie niemieckiej gospodarki. Gdyby wszyscy europosłowie poważnie traktowali swoją pracę, Parlament Europejski mógłby obradować nawet nocami, a i tak nie starczyłoby czasu, aby omówić wszystkie palące sprawy. Tymczasem spora część deputowanych udaje, że wspomnianych problemów nie ma i szuka sobie tematów zastępczych. W dostarczaniu takich wrzutek niezawodna jest polska opozycja. Kiedy zgrała im się płyta pod tytułem „wolne sądy”, sięgnęli po zawsze modny i medialny temat seksu. Na celownik wzięli obywatelską inicjatywę „stop pedofilii”, która domaga się zaostrzenia kodeksu karnego, aby zapewnić prawną ochronę dzieci i młodzieży przed deprawacją seksualną i demoralizacją. Przypomnijmy, że debatował nad tym niedawno Sejm i skierował projekt do dalszej pracy w komisjach. To ważny projekt i na czasie. Pod pretekstem akcji edukacyjnych do polskich szkół coraz częściej pukają różnej maści „eksperci” promujący mniejszości seksualne oraz podważający tradycyjny model wychowania oparty o rodzinę. Na to nie może być zgody. Poza tym edukacja seksualna jest wyjęta spod jurysdykcji traktatów europejskich. Do debaty, jakiej byliśmy świadkami w poniedziałek, w ogóle nie powinno dojść. Trudno zaakceptować, ale można zrozumieć intencje Roberta Biedronia, który polityczną karierę zbudował na promocji mniejszości seksualnych i raczej w Parlamencie Europejskim nie zmieni swoich przekonań i stylu życia. Dziwić może natomiast postawa deputowanych z Platformy Obywatelskiej. Należą przecież do Europejskiej Partii Ludowej, czyli unijnej chrześcijańskiej demokracji. Krytykując projekt zaostrzenia walki z pedofilią przekroczyli kulturowe, obyczajowe i moralne granice. W imię walki z Prawem i Sprawiedliwością poświęcili nawet ideały wypisane na sztandarach własnej formacji politycznej. Liczą na to, że Polacy będą im wdzięczni za to „poświęcenie”?