Uderz w stół, a Balcerowicz sam się odezwie

Podobno w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem. Jeszcze nikt tego nie doświadczył, ale zawsze jest nadzieja, że tak się stanie podczas kolejnych świąt. Podobnie jest w polityce. Opozycja nie mówi polskim głosem, ale trzeba wierzyć, że ten cud się kiedyś stanie.

 

Nie tylko Polską targają wewnętrzne, polityczne spory. W wielu europejskich krajach jest podobnie, a w niektórych znacznie gorzej. Wielka Brytania wyszła z Unii Europejskiej. Francja pod rządami Emanuela Macrona stała się polem ulicznych bitew między sfrustrowanymi obywatelami a siłami porządkowymi. Niestabilna sytuacja jest we Włoszech, a w Hiszpanii narasta społeczny bunt przeciwko kontrowersyjnym posunięciom lewicowego rządu. Różne są źródła tych konfliktów, ale wszystkie mają wspólny mianownik.

 

Brytyjczycy, Francuzi, Włosi, Hiszpanie i inni nie wywlekają swoich problemów na zewnątrz, bo wiedzą, że to zniszczy ich międzynarodową reputację.

 

Tamtejsze partie opozycyjne liczą, że kiedyś przejmą władzę i nie chcą odziedziczyć osłabionego państwa. Od tej reguły jest jeden wyjątek. Gdyby ktoś prowadził statystykę donoszenia na swój kraj, liderem tego niechlubnego rankingu byłaby Polska. Dla opozycji każdy pretekst jest dobry, aby przyłączyć się do chóru przeciwników własnego kraju. A takich będzie coraz więcej. Żyjemy w niespokojnych, przełomowych czasach, gdzie Polska – jako strażnik normalności i rozsądku – znalazła się na pierwszej linii kulturowo-ideowego frontu. Mówiłam o tym w wywiadzie, który ukazał się w mediach pod koniec starego roku.

 

Nad Europą krąży widmo neokomunizmu.

 

Komunizm w pierwotnej postaci bazował na nierównościach społecznych. Jego współczesna mutacja odwołuje się do innego podłoża ideowego. Czerwony sztandar został zamieniony na tęczowy, a ludzi pracy zastąpiono LGBT, uchodźcami i klimatem. Powstała mieszanka wybuchowa, która może wysadzić świat, jaki znamy i akceptujemy. Radykalne nastroje dodatkowo podsyca strach przed pandemią, bo niepewność jutra sprzyja wszelkiej maści wizjonerom, licytującym się na demagogiczne i rewolucyjne hasła. Na poziomie Unii Europejskiej liderami kursu, który ma nas prowadzić do nowego, „lepszego” świata są zieloni, liberałowie i lewica. Ale to nie jest niespodzianka. Oni się z tym nigdy nie kryli, że chcą przebudować świat po swojemu. Natomiast bardzo niepokojąca jest uległość sił, które powinny stać na straży dotychczasowego porządku. Największym rozczarowaniem jest kapitulancka postawa Europejskiej Partii Ludowej. Jest to największa grupa w Parlamencie Europejskim, do której należą, m.in. niemiecka chadecja, Platforma Obywatelska oraz Polskie Stronnictwo Ludowe. Taki opis unijnej rzeczywistości nie spodobał się prof. Leszkowi Balcerowiczowi, który skrytykował wywiad ze mną na swoim fejsbukowym profilu. Wielkie dzięki!

 

Patrząc na nazwisko autora wpisu zorientowałam się, że w pierwotnym tekście został pominięty bardzo istotny wątek.

 

Przecież zmiany, które forsuje lewicowa większość muszą mieć drugie, finansowe dno. Bez względu na szlachetność ideałów wypisanych na sztandarach, każda rewolucja kosztuje, a ci, którzy wykładają pieniądze chcą na tym zarobić. Akurat w Polsce doskonale wiemy, jak funkcjonuje taki mechanizm. Wyprzedaż majątku narodowego zwana dla niepoznaki „planem Balcerowicza” była gospodarczym fundamentem transformacji ustrojowej z początku lat 90. ubiegłego wieku. Po 30 latach ten proces z porażającą szczerością podsumował Reinhard Petzold, szef Niemiecko-Polskiego Towarzystwa na Rzecz Współpracy Gospodarczej

– Niemcy zbudowały Polskę jako kraj taniej siły roboczej. Polacy zostali rozjechani przez kapitalizm. Również przez nas. Niemcy bardzo mocno przyczynili się do zmian w Polsce, tak by były one dla nas korzystne – mówił Petzold w rozmowie z PAP.

 

Ciekawe, kto zbije kasę na obecnym „ulepszaniu” Unii Europejskiej?

 

Przykra jest jedynie świadomość, że w tym projekcie w roli statystów, a raczej „pożytecznych głupców” występuje także część polskich elit politycznych.

Izabela Kloc,
poseł do Parlamentu Europejskiego,
członek komisji
Przemysłu, Badań Naukowych i Energii