Grety boją się bardziej niż koronawirusa

Z powodu koronawirusa cały świat zastygł ze strachu. Zamarło nawet polityczno-towarzyskie życie Parlamentu Europejskiego, choć dla jednej osoby uczyniono wyjątek. Jak się okazuje nawet śmiertelna epidemia nie jest w stanie zatrzymać zielonej krucjaty Grety Thunberg.

 

W środę miało się odbyć w Parlamencie Europejskim wiele spotkań, debat i imprez. Wśród ważnych gości oczekiwano, m.in. prezydenta Ghany zaproszonego przez Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Wszystkie plany pokrzyżował koronawirus. Parlament Europejski, jak większość dużych instytucji, zamienił się w ostatnich dniach w oblężoną twierdzę. Odprawiono z kwitkiem wszystkich, mniej lub bardziej ważnych gości planujących złożyć wizytę w europarlamencie. Koronawirusa boi się cały świat, ale w Unii Europejskiej jest ktoś, kto budzi jeszcze większy strach. Mowa – oczywiście – o Grecie Thunberg. Każdy jej grymas, każda łza uroniona podczas konferencji prasowej działa na część unijnych polityków bardziej stresująco, niż partyjne sondaże. Fenomen szwedzkiej nastolatki i jej zielonej krucjaty początkowo mógł trochę śmieszyć, ale teraz zaczyna budzić lekką konsternację. Nie ma znaczenia, że młoda aktywistka niewiele wie na temat transformacji energetycznej. Pomijam spekulacje na temat, kto naprawdę stoi za jej globalną karierą, rozpędzoną do tego stopnia, że według bukmacherów, Greta jest najpoważniejszym kandydatem do pokojowej Nagrody Nobla.

Teraz przekroczyliśmy kolejną granicę absurdu. W Parlamencie Europejskim, podczas specjalnego posiedzenia komisji Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności (ENVI), został zeprezentowany projekt prawa klimatycznego. Jest to jedna z głównych inicjatyw Komisji Europejskiej pod wodzą Ursuli von der Leyen. Dokument ten ma stanowić prawną gwarancję osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku i od razu wzbudził sporo kontrowersji. Nowe prawo nadaje Komisji Europejskiej kompetencje do coraz większych cięć w normach emisji dwutlenku węgla, negując wcześniejsze, międzynarodowe porozumienia klimatyczne. Pozwala też na zmniejszenie finansowania z Fundusz Sprawiedliwej Transformacji dla krajów, które mogą sobie nie poradzić z osiągnięciem neutralności klimatycznej w ciągu najbliższych 30 lat.

To nic innego, jak dalsze przykręcania „zielonej” śruby takim państwom jak Polska, które z powodu uzależnienia od tradycyjnych surowców będą miały technologiczne i finansowe problemy z przestawieniem gospodarki na nowe tory. Prezentacja prawa klimatycznego odbyła się w pechowym okresie, ponieważ z początkiem tygodnia Dawid Sassoli, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, ogłosił restrykcyjne środki przeciwko koronawirusowi. Nikomu nie wolno wchodzić do europarlamentu, ale nikt przecież nie ośmieli się zamknąć drzwi przed Gretą Thunberg. Zielona aktywistka wzięła udział w specjalnym posiedzeniu ENVI i miała pogodną minę, co wielu unijnych polityków przyjęło z ogromną ulgą. Skoro Greta jest zadowolona to i koronawirus mniej straszny.

 

Izabela Kloc,
poseł Parlamentu Europejskiego,
członek komisji Przemysłu,
Badań Naukowych i Energii.