Europa nie będzie rajem dla przemytników ludzi – dwa głosy przeważyły w PE!

W sprawie kryzysu uchodźczego Parlament Europejski wreszcie zachował się tak, jak trzeba. Dzięki naprędce zmontowanej centroprawicowej koalicji z udziałem, m.in. deputowanych Prawa i Sprawiedliwości udało się zablokować plan liberałów i socjalistów, którzy chcą otworzyć europejskie porty przed statkami z imigrantami.

 

Co najmniej z dwóch powodów czwartkowe głosowanie było ważne i przełomowe. Przede wszystkim, w debacie o kryzysie migracyjnym po raz pierwszy zwyciężył rozsądek oraz troska o dobro i bezpieczeństwo Europy. Szacuje się, że zyski z przemytu ludzi, realizowanego także pod przykrywką pomocy humanitarnej, można porównać z profitami czerpanymi z handlu narkotykami. Nie mówimy o milionach, lecz miliardach brudnych dolarów, okupionych krwią i ludzkim cierpieniem. Za tym procederem stoją międzynarodowe grupy przestępcze i niewykluczone, że także organizacje terrorystyczne. Niestety, pośrednio ma w tym udział także Unia Europejska. Bezrefleksyjne, masowe i niekontrolowane przyjmowanie statków z imigrantami pomogło uruchomić, a wręcz zalegalizować skrajnie niebezpieczny, morski szlak przemytniczy. Według szacunków ONZ, tylko w tym roku, w Morzu Śródziemnym utonęło już ponad tysiąc osób. Taka jest cena fałszywie pojętej polityki otwartych drzwi, forsownej dotychczas przez Unię Europejską.

 

Problem uchodźców można łagodzić w inny sposób. Przykładem służy Polska. Nasz rząd kieruje pieniądze, środki materialne i przeszkolonych wolontariuszy do krajów zmagających się z biedą i wojną. Takiej pomocy oczekują także państwa dotknięte tymi klęskami. Exodus młodych, przedsiębiorczych ludzi tylko pogarsza ich skrajnie trudną sytuację gospodarczą i demograficzną. Niestety, nie są to argumenty trafiające do lewicowo-liberalnych elit, a dzięki przychylności mediów mają one ogromny wpływ na opinię publiczną i decyzje polityczne w Unii Europejskiej. Dla tych środowisk masowe przyjmowanie uchodźców, obok gloryfikacji mniejszości seksualnych i demagogicznie artykułowanej walki o klimat, to główne fronty ideologicznej wojny, którą rozpętali w Europie. Kolejna bitwa miała stoczyć się w czwartek. Liberałowie, socjaliści i zieloni chcieli przeforsować w Parlamencie Europejskim zapisy zmuszające kraje członkowskie do przyjmowania statków z imigrantami. Na szczęście zostali odprawieni z kwitkiem. To był ważny moment w tej kadencji europarlamentu. Dosyć nieoczekiwanie centrowym i prawicowym frakcjom udało się zebrać koalicję, która dwoma głosami przewagi zablokowała pomysły, na które z nadzieją czekali także gangsterzy zajmujący się przemytem ludzi. Ramię w ramię głosowali Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, gdzie zasiadają deputowani PiS, Europejska Partia Ludowa, do której należy PO i PSL oraz ugrupowanie Tożsamość i Demokracja, utworzone przez Matteo Salviniego i Marine Le Pen. W większości spraw tym ugrupowaniom nie jest razem po drodze. Okazało się jednak, że w kwestiach fundamentalnych dla tożsamości i bezpieczeństwa Unii Europejskiej, potrafią zapomnieć o politycznych podziałach. To dobry zwiastun na przyszłość.