Euro musi poczekać

W strefie euro bezrobocie jest wyższe, niż w całej Unii Europejskiej. Nie mówiąc już o Polsce, gdzie wskaźnik ten spadł do rekordowego poziomu. Ale to nie jest jedyny powód, aby odłożyć w czasie podjęcie decyzji o przyjęciu wspólnej waluty.

 

Spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej, statystyki dotyczące rynku pracy zamykają państwa, które mają euro. Najwyższe bezrobocie jest w Grecji (18,5 proc.), a później Hiszpanii (14,1 proc.), Włoszech (10,5 proc.) i Francji (8,8 proc.). Na drugim biegunie są Niemcy, z kwitnącą gospodarką i bezrobociem niewiele przekraczającym 3 proc. Jest to porównanie selektywne, ale w jakiś sposób wskazujące, komu najbardziej służy euro.

 

Zwolennicy wspólnego pieniądza lubią używać porównania naczyń połączonych. Nasza gospodarka zostanie podpięta do obiegu, gdzie obowiązuje jedna z dwóch najsilniejszych walut świata. Zostając przy tym porównaniu, w systemie połączonym i tak najwięcej zależy od naczynia największego, w tym wypadku Niemiec. Nie jest tajemnicą ani spiskową teorią, że w strefie euro to Berlin dyktuje warunki ekonomicznej gry. Z punktu widzenia interesów narodowych poszczególnych państw, jest to ryzykowna sytuacja. Uzależnienie gospodarcze siłą rzeczy powoduje nierównowagę w relacjach politycznych. Polska jest krajem na dorobku i jeszcze nim długo będzie, bo odrobienie zaległości z czasów komunizmu i naprawienie błędów, jakie zostały popełnione w czasach demokratycznych wymaga czasu. Gdybyśmy teraz weszli do strefy euro, nie gralibyśmy na naszych warunkach, a stawka jest wysoka. Chodzi o gospodarczą i polityczną niezależność, czyli o wszystko, co definiuje wolne państwo narodowe. Wchodząc teraz do strefy euro rozpoczęlibyśmy od końca proces wyrównania poziomów życia, między Polską a „starymi” krajami Unii Europejskiej. My chcemy to zrobić, jak należy i wtedy, kiedy nadejdzie odpowiednia pora. Najpierw musimy zbliżyć się do poziomu najsilniejszych, głównie do Niemiec. Wtedy – jeżeli Polacy tego zechcą – będziemy mogli wejść do strefy euro głównym wejściem, a nie kuchennymi drzwiami, jak chce tego część opozycji.